O czym dzisiaj usłyszeliście w związku z koronawirusem? Że wychodząc z domu, trzeba nałożyć maseczkę. Że warto utrzymać dystans do innych ludzi, najlepiej co najmniej 1,8–2 metry. Że rośnie liczba zakażonych, przybywa zgonów, a epidemia zacznie spowalniać, kiedy pojawi się skuteczna szczepionka lub co najmniej 70 proc. populacji przechoruje tę infekcję, nawet tylko bezobjawowo.
Wszystkie te zalecenia i prognozy mają wiarygodne oparcie w poglądach naukowców. Nie są wyssanymi z palca teoriami (o których pisaliśmy niedawno dwukrotnie, przytaczając opinie na temat Covid-19 Jerzego Zięby i najpopularniejsze fake newsy z mediów społecznościowych). Ale mimo że przed nadejściem pandemii lekarze i naukowcy nie mieli wątpliwości co do sensowności swoich zaleceń i przewidywań, teraz nawet oni zaczynają się spierać, co z tych rekomendacji ma szanse zadziałać w praktyce, a co może się nie sprawdzić.
Maseczki? Ilu ekspertów – tyle opinii. Sensowność wykonywania testów przesiewowych, a nawet molekularnych w całej populacji i na życzenie – zaraz przytoczę argumenty, że być może nie tędy droga. Wreszcie odporność populacyjna, która jeszcze kilka tygodni temu wydawała się bezdyskusyjnym warunkiem przynoszącym wybawienie od koronawirusa, dziś zaczyna być kwestionowana.