Przywiązanie polityków PiS do daty 10 maja, by przeprowadzić w tym dniu wybory prezydenckie, to klasyczny przykład pogwałcenia opinii naukowców. Ci bowiem przewidują, że uspokojenia sytuacji można się spodziewać dopiero za kilka miesięcy.
Aby móc mówić o zakończeniu pandemii, trzeba zrozumieć pojęcie odporności zbiorowej. Kiedy ją uzyskamy, będziemy mogli bezpiecznie wyjść z domów i wznowić normalne życie. Wtedy też będzie można z całą odpowiedzialnością poluzować większość restrykcji i dystans, jaki powinniśmy dziś zachowywać między sobą, ponownie będzie można skracać.
Do takich wniosków doszli epidemiolodzy, analizując sytuację na świecie, która już dawno nie przypomina tej, jaką mieliśmy w przypadku poprzednich pandemii koronawirusów. Przypomnę: SARS z przełomu 2002 i 2003 r. to niewiele ponad 8 tys. zakażonych w 29 krajach i 774 zgony; MERS w 2012 r. to właściwie tylko Bliski Wschód, z zachorowaniami w Korei Południowej, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i Niderlandach. Liczba zakażonych do 2015 r. wyniosła 2017, zaś liczba ofiar – 712.
Odporność stadna to tarcza przed zarazkami
Dane o zachorowaniach i zgonach podczas obecnej pandemii są wielokrotnie wyższe i eksperci już jakiś czas temu zrozumieli, że nie jesteśmy w stanie powstrzymać koronawirusa tak, jak w przypadku SARS i MERS. Oznacza to, że Covid-19 pozostanie z nami prawdopodobnie na dłużej, a pandemia zakończy się dopiero wtedy, gdy w populacji pojawi się odporność zbiorowa (bywa też nazywana odpornością stadną; z ang.