Zmniejszanie restrykcji związanych z pandemią Covid-19 zdecydowanie „rozluźniło” także nasze podejście do ochrony indywidualnej. W najbardziej widoczny sposób dotyczy to noszenia maseczek, co można zaobserwować już nie tylko na ulicach – gdzie rzeczywiście ma to mniejszy sens – ale również w sklepach, przychodniach, środkach transportu etc. Niektórzy albo w ogóle ich nie zakładają, albo podążają za specyficzną modą noszenia maseczek na brodzie, pod nosem lub nawet na czole. W internecie przybywa głosów racjonalizujących takie postawy: że maseczki wcale nie chronią przed wirusem SARS-CoV-2, że mogą zaszkodzić (bo utrudniają oddychanie, a na wilgotnym materiale mogą pojawić się grzyby, bakterie etc.) czy – i tu już wchodzimy w obszar teorii spiskowych – są tylko sprytnym sposobem zarabiania pieniędzy na naiwności ludzi.
Czytaj także: Ryzyko śmierci z powodu wirusa. Dlaczego lepiej je znać?
A nauka na to: to skomplikowane
Co na ten temat ma do powiedzenia rzetelna nauka? Osoby oczekujące jednoznacznych odpowiedzi mogą poczuć się nieco rozczarowane, naukowcy bowiem nie dowiedli w 100 proc. ani że maseczki skutecznie i w pełni chronią przed koronawirusem, ani że jako metoda prewencji całkowicie zawodzą. Jest tak choćby z tego powodu, że nie da się – przede wszystkim z etycznych względów – przeprowadzić badań z udziałem odpowiednio dużej liczby ludzi, w których losowo przydzielono by ich do dwóch grup: osób noszących maseczki (i to różne) oraz osób pozbawionych maseczek, a następnie wystawiono na kontakt z osobami zainfekowanymi.