Nauka

Czy nadal warto nosić maseczki? Co mówi nauka

„Moja maseczka chroni ciebie, a twoja mnie” – to zasada, którą warto stosować. „Moja maseczka chroni ciebie, a twoja mnie” – to zasada, którą warto stosować. engin akyurt / Unsplash
Wielu już udzieliło sobie odpowiedzi. A co o noszeniu maseczek mają do powiedzenia naukowcy? Na jakie badania się powołać w rozmowach z opornymi znajomymi? Podpowiadamy.

Zmniejszanie restrykcji związanych z pandemią Covid-19 zdecydowanie „rozluźniło” także nasze podejście do ochrony indywidualnej. W najbardziej widoczny sposób dotyczy to noszenia maseczek, co można zaobserwować już nie tylko na ulicach – gdzie rzeczywiście ma to mniejszy sens – ale również w sklepach, przychodniach, środkach transportu etc. Niektórzy albo w ogóle ich nie zakładają, albo podążają za specyficzną modą noszenia maseczek na brodzie, pod nosem lub nawet na czole. W internecie przybywa głosów racjonalizujących takie postawy: że maseczki wcale nie chronią przed wirusem SARS-CoV-2, że mogą zaszkodzić (bo utrudniają oddychanie, a na wilgotnym materiale mogą pojawić się grzyby, bakterie etc.) czy – i tu już wchodzimy w obszar teorii spiskowych – są tylko sprytnym sposobem zarabiania pieniędzy na naiwności ludzi.

Czytaj także: Ryzyko śmierci z powodu wirusa. Dlaczego lepiej je znać?

A nauka na to: to skomplikowane

Co na ten temat ma do powiedzenia rzetelna nauka? Osoby oczekujące jednoznacznych odpowiedzi mogą poczuć się nieco rozczarowane, naukowcy bowiem nie dowiedli w 100 proc. ani że maseczki skutecznie i w pełni chronią przed koronawirusem, ani że jako metoda prewencji całkowicie zawodzą. Jest tak choćby z tego powodu, że nie da się – przede wszystkim z etycznych względów – przeprowadzić badań z udziałem odpowiednio dużej liczby ludzi, w których losowo przydzielono by ich do dwóch grup: osób noszących maseczki (i to różne) oraz osób pozbawionych maseczek, a następnie wystawiono na kontakt z osobami zainfekowanymi.

Mimo to specjaliści są dość zdecydowani w kwestii konieczności noszenia maseczek: są jedną z najważniejszych metod prewencji (nie licząc leków i szczepionek) rozprzestrzeniania się wirusa. Rozważając ich profilaktyczne znaczenie, warto pamiętać, co nauka ustaliła już na pewno: do zakażenia SARS-CoV-2 dochodzi najczęściej drogą kropelkową (w tym poprzez wydychane aerozole); wielu chorych na Covid-19 nie wykazuje żadnych objawów; u wielu pozbawiony objawów okres inkubacji wirusa wynosi 2–15 dni (średnio pięć); wirus jest zaś najbardziej zakaźny na początku infekcji, gdy objawy są najmniej odczuwalne lub nieobecne. Noszone powszechnie maseczki wydatnie zwiększają szanse na przerwanie łańcuchów zakażeń mających źródło u chorych nieświadomych swojego zakażenia. A tych jest bardzo wielu.

Warto jednak pamiętać, że skuteczność maseczek zależy od ich rodzaju (filtra, materiału), sposobu noszenia (odpowiedniego dopasowania, tego, czy zasłaniają usta i nos) oraz higieny (czyszczenie, suszenie).

Czytaj także: Czy jednorazowe maski można dezynfekować w domu?

Wahasz się? Oto siedem badań, które wskazują, że maseczki mają sens

Nosić więc czy dać sobie spokój? Jeśli wciąż się wahasz lub jeśli brakuje ci argumentów w rozmowach ze sceptycznymi znajomymi, zapoznaj się z poniższym zestawem naukowych ustaleń dotyczących efektywności maseczek i ich roli w zapobieganiu rozprzestrzeniania się Covid-19. To tylko przykładowy wybór stanowisk i badań, bo tych potwierdzających istotną rolę maseczek w ograniczaniu epidemii SARS-CoV-2 wciąż przybywa. Oby okazał się pomocny w przekonywaniu niefrasobliwych, że to jeszcze nie czas na zupełnie swobodne odkrywanie ust i nosa.

1. WHO, CDC i The Royal Society maseczkom mówią „tak”

Kiedy nie wiadomo, co robić, i docierają do nas sprzeczne wiadomości, warto posłuchać ważnych instytucji odpowiedzialnych za walkę z pandemią. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zmieniła 5 czerwca rekomendacje dotyczące maseczek. Jeszcze dwa miesiące temu zalecała ich noszenie jedynie osobom opiekującym się chorymi na Covid-19, kaszlącym i kichającym. Teraz zaś zaleca maseczki (wykonane przynajmniej z trzywarstwowego materiału) wszystkim korzystającym z transportu publicznego, robiącym zakupy w sklepie lub przebywającym w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie nie da się utrzymać dystansu społecznego ze względu na dużą liczbę osób.

Podobne zalecenie wystosowała także, po raz pierwszy w swojej historii, słynna amerykańska agencja rządowa Centers for Disease Control and Prevention (CDC), zajmująca się zapobieganiem chorobom (zwłaszcza zakaźnym), ich monitoringiem i zwalczaniem.

Również The Royal Society, pełniące funkcję akademii nauk Wielkiej Brytanii, już 5 maja stwierdziło, że maseczki mogą być ważnym narzędziem kontrolowania rozprzestrzeniania się wirusa w populacji.

2. SARS-CoV-2 znajduje się nie tylko w kroplach śliny

Pod koniec maja w „Science” ukazała się ważna publikacja trojga badaczy z USA i Tajwanu, którzy zebrali szereg wyników badań i argumentów przemawiających za noszeniem maseczek. Wskazują oni, że SARS-CoV-2 może znajdować się nie tylko w większych kropelkach śliny, które powstają, gdy ktoś kicha lub kaszle, ale również w aerozolach, czyli mieszaninie powietrza i mikroskopijnych drobinek płynu liczących poniżej 5 mikrometrów (milionowych części metra), powstających m.in. podczas mówienia. Wprawdzie nie jest jeszcze jasne, jaka ilość wirusa w aerozolu potrafi skutecznie zainfekować organizm człowieka, ale udokumentowano, że również tą drogą atakują nas inne wirusy: SARS, odry i ospy wietrznej.

.mat. pr..

3. Nawet szmatka ogranicza rozprzestrzenianie wirusa

Rygorystyczne standardy wymagane wobec środków ochrony osobistej użytkowanych przez personel medyczny spełniają maski N95 (w USA) i FFP2 (ich europejski ekwiwalent). W czasie pandemii ich dostępność jest jednak znacznie ograniczona, a zapasy słusznie zarezerwowane dla służb medycznych. Ale okazuje się, że skuteczne w prewencji zakażeń SARS-CoV-2 są do pewnego stopnia nawet zwykłe szmatki owinięte wokół twarzy. Według jednego z preprintów (artykuł przed recenzją, oczekujący na publikację) taka ściereczka potrafi zatrzymać do 60 proc. mikroskopijnych kropelek wody, a maseczka chirurgiczna – aż 75 proc.

4. Kraje, które szybko wprowadziły maseczki, z epidemią radzą sobie lepiej

Korelacja to nie jest jeszcze dowód na występowanie związku przyczynowo-skutkowego, ale w statystykach widać wyraźnie: jeśli jakiś kraj szybko wprowadził powszechny obowiązek noszenia maseczek, znacznie lepiej radzi sobie z epidemią. Dobrymi przykładami są takie państwa jak Tajwan, Korea Południowa czy Singapur. Tajwan odnotował dotąd tylko 447 potwierdzonych przypadków infekcji i siedem zgonów, choć jego populacja jest zbliżona do stanu Nowy Jork.

Czytaj także: Azjatyckie sposoby na wirusa, czyli jak to się robi na Tajwanie

5. Maseczki zmniejszają zawartość koronawirusów w ślinie i wydychanym powietrzu

Na początku kwietnia głośnym echem odbiła się w mediach publikacja w „Annals of Internal Medicine”, która miała dowodzić nieskuteczności maseczek. Jej autorzy prosili zainfekowane osoby, aby kaszlały na naczynie laboratoryjne. Okazało się, że przez maseczki przechodziła bez większego problemu zainfekowana ślina. Rzecz w tym, że badanie zostało wykonane z udziałem tylko czterech osób, które kaszlały z odległości 20 cm. Ze względu na kiepską metodologię i błędy artykuł został wycofany. Tymczasem inna, znacznie lepsza praca naukowa – też opublikowana na początku kwietnia, ale w „Nature Medicine” – przyniosła zupełnie odmienne wyniki. Okazało się, że maseczki chirurgiczne zmniejszają zawartość koronawirusów (badano te wywołujące mniej groźne przeziębienia u ludzi) w kropelkach śliny i wydychanym przez zainfekowane osoby aerozolu.

6. Skuteczność maseczek potwierdzają badania z udziałem chomików

Badacze z Uniwersytetu w Hongkongu przeprowadzili eksperyment dotyczący maseczek z udziałem chomików. Umieścili w dwóch klatkach zakażone i zdrowe zwierzęta. Wstawili również wentylator, który podmuchem powietrza przenosił wirusy od chorych do zdrowych zwierząt. Następnie między klatkami, na drodze podmuchu, umieścili rozprostowaną maseczkę. Bez niej dwie trzecie zdrowych chomików zostało zainfekowanych w ciągu tygodnia. Z maseczką umieszczoną bliżej zdrowych zwierząt (odpowiednik noszenia jej przez zdrowych ludzi) – jedna trzecia złapała koronawirusa. Z maseczką bliżej chorych – tylko jedna szósta.

Czytaj też: Jak przygotować swoje płuca na koronawirusa?

7. Nawet maseczki domowej roboty… robią robotę

Niedawno w czasopiśmie „Proceedings of the Royal Society A” ukazała się praca naukowców z uniwersytetów w Cambridge i Greenwich. Wynika z niej, że nawet maseczki domowej roboty o ograniczonej skuteczności mogą znacznie zmniejszyć szybkość transmisji koronawirusa, jeśli nosi je wystarczająco duża liczba osób. I to niezależnie od tego, czy wykazują one objawy choroby, czy nie. Warto zwrócić uwagę, że praca opiera się na modelach komputerowych.

Jaki z tego wszystkiego można wyciągnąć wniosek? Noszenie maseczki to bardzo niewielki koszt w stosunku do korzyści, które może przynieść. O ile w parku, w lesie, na ulicy, gdzie mamy szansę zachować dystans wobec innych osób, noszenie maseczki rzeczywiście ma niewielki sens, o tyle w zamkniętych pomieszczeniach stanowić może skuteczną formę prewencji. Nie jedyną, gdyż nie zastąpi mycia rąk i trzymania dystansu. Nie zapominajmy też, że maseczka jest wyrazem altruizmu i naszej odpowiedzialności za wszystkich członków społeczeństwa, także tych słabszych. W myśl popularyzowanej – właśnie przez naukowców! – zasady: „moja maseczka chroni ciebie, a twoja mnie”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną