Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Szczepionka na covid. Czego wciąż nie wiemy?

Na szczepionkę przeciw covid-19 jeszcze musimy poczekać. Na szczepionkę przeciw covid-19 jeszcze musimy poczekać. Jesus Hellin / Zuma Press / Forum
Każda wiadomość o postępie prac nad szczepionką na SARS-CoV-2 jest dobra. Ale za wcześnie na euforię. Skuteczność potwierdzona w badaniach klinicznych to dopiero początek starań, by ludzkość mogła odnieść z tego jakąś korzyść.

Na razie na doniesieniach o 90-proc. skuteczności szczepionki Pfizera najlepiej wyszedł prezes tego amerykańskiego giganta farmaceutycznego dr Albert Bourla, bo tego samego dnia sprzedał 62 proc. posiadanych akcji firmy i zarobił 5,6 mln dol.

Premier Morawiecki się ogrzewa

Do tej pory mało kto wierzył, że uda się w tak szybkim czasie stworzyć szczepionkę, gdyż zazwyczaj zajmowało to najkrócej około czterech lat. W promieniach nagłośnionego medialnie sukcesu biotechnologii próbuje się też ogrzać premier Morawiecki, który przed kamerami poinformował dzisiaj o roboczym spotkaniu z przedstawicielstwem Pfizera w Polsce. Jeszcze przed Świętem Niepodległości zapewnił, że „podpisze umowę na szczepionkę dla Polaków, aby cel, którym jest powrót do normalności, osiągnąć szybciej, niż jeszcze wczoraj się wydawało”.

No cóż, kiedy od kilku tygodni rząd jest w defensywie i nic mu się nie udaje, można obiecywać gruszki na wierzbie. Bardzo dobrze, że Polska zawczasu interesuje się dostawami nowych szczepionek, bo o zwiększonym zainteresowaniu szczepionkami przeciwko grypie nikt nie pomyślał tegorocznej wiosny, więc teraz brakuje ich wszędzie. Ale nie należy z tego wyciągać wniosku, że złożony przez premiera podpis pod tajemniczą umową wkrótce („szybciej, niż jeszcze wczoraj się wydawało”) wypełni magazyny hurtowni farmaceutycznych i lodówki aptek.

Czytaj też: Rząd się sam zaszczepi na grypę. A co z nami?

„Farma zamrażalni” dla szczepionek

Tu od razu pierwsza wątpliwość: jak zapewnić na masową skalę właściwe warunki transportu i przechowywania nowej generacji szczepionkom mRNA, nad jedną z których pracuje Pfizer (wraz z niemiecką spółką BioNTech), skoro wymagają temperatury –70 st. C? W aptekach są lodówki, dzięki którym zapewniony zostaje tzw. zimny łańcuch np. dla insulin i dotychczasowych szczepionek, ale temperatura w nich jest dużo wyższa i wynosi od +2 do +8 st. C.

Farmaceuci, z którymi rozmawiałem, potwierdzają, że w polskich hurtowniach także nie ma jeszcze takich chłodziarek, które pozwalałyby na niskie mrożenie, ponieważ nikomu do tej pory nie były w takich miejscach potrzebne. Większość leków jest transportowana i przechowywana w temperaturach poniżej 25 st., a wspomniane insuliny czy szczepionki przeciwko grypie zachowują wymaganą stabilność w klasycznych lodówkach. Owszem, przy badaniach naukowych lub w indywidualnych przypadkach transportuje się nieraz odczynniki i przeciwciała do laboratoriów albo szpitali w temperaturze poniżej minus 50–60 st. C, ale taki łańcuch dystrybucji jest wtedy krótki i łatwiej go zorganizować.

Na razie specjalne zamrażarki, gwarantujące szczepionkom Pfizera właściwą jakość, można obejrzeć na „farmie zamrażalni” w Kalamazoo w amerykańskim stanie Michigan. Pokazano je w reportażu w amerykańskiej stacji NBC News, wyjaśniając przy okazji, że budowanie od podstaw systemu dystrybucji tak wrażliwego materiału biologicznego już kosztowało tę firmę 2 mld dol.

Czytaj też: Covid i grypa, niebezpieczny związek. Gotowi?

Operacja „posłać szczepionkę w świat”

Na razie system ten tworzony jest z myślą wyłącznie o odbiorcach amerykańskich. Opakowania zawierające 1–5 tys. zamrożonych fiolek będą wysyłane z fabryki transportem lotniczym do głównych węzłów dystrybucyjnych w specjalnie zaprojektowanych pojemnikach termalnych z suchym lodem. Stamtąd, już transportem naziemnym, zostaną rozwiezione do szpitali, przychodni, aptek i punktów szczepień.

Każde opakowanie będzie mieć czujnik termiczny z nadajnikiem GPS, by móc kontrolować, czy nie doszło po drodze do rozszczelnienia, oraz śledzić, gdzie znajduje się przesyłka. Rzecznik Pfizera Kim Bencker stwierdził we wspomnianym reportażu, że chodzi o wykluczenie ryzyka kradzieży i szybkie odzyskanie szczepionek, gdyby zdarzył się np. wypadek drogowy samochodu przewożącego ten cenny i wrażliwy na zmiany otoczenia towar.

Zdaniem dziennikarzy z NBC po dostarczeniu paczki do odbiorcy – np. przychodni lub apteki – szczepionki będą mogły być przechowywane w zamrażarkach „o ultraniskiej temperaturze” do pół roku, a w lodówkach – do pięciu dni. Czy należy więc rozumieć, że preparat będzie mógł być krótko przechowywany w tradycyjnych warunkach na końcu łańcucha dystrybucji? Pojemniki z fiolkami nie powinny być jednak otwierane częściej niż dwa razy dziennie i nie na dłużej niż minutę.

Trudno odnieść się do tych szczegółowych informacji medialnych, nie znając dokładnej charakterystyki produktu, a tej jeszcze nigdzie nie udostępniono. Badania kliniczne przecież się nie zakończyły i odpowiednie urzędy nie wydały jeszcze decyzji dopuszczającej szczepionkę do powszechnego użycia. Wygląda jednak na to, że aby technologicznie podołać stawianym przez producenta warunkom, trzeba będzie nie lada inwestycji i sprawności operacyjnej, której na razie chyba nie jest w stanie wyobrazić sobie premier Morawiecki, skoro już zaczął obiecywać, że szczepionka pojawi się w Polsce lada chwila.

Czytaj też: Polacy nie zamierzają się szczepić przeciw covid-19

Zima z covidem. Jak przetrwać bez szczepionki?

Dziś stało się jasne, że miał na myśli akurat szczepionkę Pfizera. Pewnie polskie szefostwo firmy AstraZeneca płonie z zazdrości, bo nie otrzymało zaproszenia na osobiste spotkanie z rządem i jego doradcami, choć szczepionka tej firmy również brana jest pod uwagę jako najlepiej zapowiadająca się kandydatka do masowego uodpornienia przeciw koronawirusowi. Premier wygospodarował dla AstryZeneci jedynie czas na wideokonfeencję.

Nie zdziwię się, jeśli eksperci – nawet oczarowani 90-proc. skutecznością szczepionki Pfizera (efektywność większości szczepionek sięga 70–80 proc., a w przypadku grypy jest jeszcze mniejsza) – liczą w duchu na to, że w tym wakcynologicznym wyścigu szybko dobiegną do mety również inni wytwórcy, pracujący nad bardziej tradycyjnymi formami szczepionek przeciwko SARS-CoV-2. Albo tacy, których produkt nie będzie wymagał dwóch podań (a tak jest w przypadku szczepionki mRNA Pfizera, co oczywiście komplikuje i podnosi koszt całej operacji).

Jak niedawno pisaliśmy, na świecie realizowanych jest obecnie 11 badań klinicznych ze szczepionkami chroniącymi przed covidem, które znajdują się już na ostatniej prostej przed zarejestrowaniem. A sześć szczepionek (rosyjskie i chińskie) jest już nawet dopuszczonych do ograniczonego stosowania wśród wojska i personelu medycznego, choć albo nie ma dowodów potwierdzających ich skuteczność i bezpieczeństwo, albo są wstrzymywane (jak ostatnio w Brazylii) po wykryciu działań niepożądanych.

To zresztą też warto sobie uświadomić, ciesząc się z sukcesu Pfizera lub innych wytwórców dobiegających do mety (firmy Moderna i AstraZeneca): zielone światło wydane przez państwowe urzędy regulacyjne nie spowoduje natychmiastowego dostępu do nich dla wszystkich zainteresowanych. Zgodnie z zaleceniem Komisji Europejskiej najpierw powinni otrzymać je pracownicy opieki zdrowotnej i placówek opieki długoterminowej, osoby powyżej 60. roku życia i chorzy przewlekle z grup ryzyka ciężkiego przebiegu covid-19, policja, nauczyciele.

Czytaj też: Naturalna odporność stadna? Niebezpieczne i nieuzasadnione

Wygasić pandemię jednym ukłuciem?

Słuszne pytanie zadał prof. Andrzej Horban, krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych: kiedy szczepionka będzie wreszcie dostępna dla wszystkich obywateli, to ile osób będzie jej jeszcze potrzebować? „Na tę szczepionkę tak bardzo bym nie liczył” – oznajmił cierpko w TVN24 podczas rozmowy z Konradem Piaseckim, w taki oto sposób tłumacząc swój sceptycyzm: „Szczepionka, jeżeli będzie dostępna dla wszystkich, to najwcześniej wiosną. Tymczasem dziennie mamy 125 tys. nowych zachorowań [rzeczywisty przyrost jest prawdopodobnie pięć razy większy, niż pokazują to oficjalne statystyki – przyp. PW]. A więc w ciągu miesiąca zakaża się prawie 4 mln ludzi, po czterech miesiącach mamy 16 mln, czyli już prawie połowę społeczeństwa. W związku z tym istnieje obawa, że szybciej przechorujemy, niż uchroni nas szczepionka”.

Nawet główny doradca premiera ds. covid-19 nie wie dziś jednak, jak długo utrzymuje się rzeczywista naturalna odporność po przechorowaniu infekcji, więc ufność w tradycyjną moc odporności stadnej może być przesadna. Jak zresztą wszystko, co dziś da się powiedzieć o szczepionce, przed którą postawiono mało realistyczny cel: wygasić pandemię jednym ukłuciem, zaszczepić nią cały świat.

Czytaj też: Odporność stadna? To by była totalna zapaść służby zdrowia

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną