Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Polska szczepi się za wolno? Test dopiero przed nami

Fiolka ze szczepionką na koronawirusa Fiolka ze szczepionką na koronawirusa Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Od kilku dni serwisy informacyjne rozpoczynają się od wieści z krajowego frontu szczepień i porównań, jak wypadamy na tle innych państw. Ale masowe szczepienia ruszą u nas dopiero pod koniec stycznia i wtedy okaże się, jak są przygotowane.

Polska otrzymała do wtorku 670 tys. dawek szczepionki Comirnaty (pierwsza, zarejestrowana w Unii Europejskiej, produkcji firm Pfizer i BioNTech), wyszczepiając do tej pory ok. 136 tys. osób. To mniej niż w krajach, które są w tym rankingu prymusami (np. Izrael), ale zwróćmy uwagę na okoliczności: poza nagłaśnianymi w mediach odstępstwami od harmonogramu szczepień i poszerzeniu grupy zakwalifikowanych zastrzyki otrzymuje przeważnie tylko personel medyczny w placówkach specjalnie do tego delegowanych, w dodatku w dość szczególnym okresie świąteczno-noworocznym.

Prawdziwy sprawdzian dla rządowej strategii rozpocznie się wraz z uruchomieniem etapu pierwszego, a więc z udziałem najstarszych i najbardziej schorowanych pacjentów (obok służb mundurowych i nauczycieli). Jak zapowiedziano podczas wtorkowych obrad sejmowej komisji zdrowia, spodziewany początek tej operacji nastąpi 25 stycznia. Dziś mamy do czynienia z czymś, co porównałbym do kontrolowanych badań klinicznych: zespoły szczepiące w swoich miejscach pracy dość dobrze znają osoby szczepione, jedni i drudzy mogą na sobie polegać, gdyby doszło do jakichś większych nieprawidłowości. Nikt też z bólem ramienia lub innym działaniem niepożądanym po otrzymaniu zastrzyku nie dzwoni do mediów, a kiedy do szczepień przystąpi bardziej wrażliwa na tym punkcie grupa – atmosfera wokół całej kampanii może się radykalnie zmienić.

Czytaj też:

  • covid-19
  • szczepionka na koronawirusa
  • Reklama