„Jeden mały zastrzyk dla człowieka, wielki krok dla zdrowia wszystkich Izraelczyków” – oświadczył premier Beniamin Netanjahu, który już 19 grudnia w szpitalu w Ramat Gan przyjął szczepionkę jako pierwszy pacjent w kraju. Jego osobisty lekarz Cwi Berkowitz sugerował zakłuć lewe ramię, ale leworęczny Netanjahu nadstawił prawe. W odróżnieniu od polskiego prezydenta nie ma problemu, gdy ktoś „operuje igłą” w jego okolicy. „Nie, nie denerwowałem się. Uznałem, że należy dać innym przykład” – opowiadał dziennikarzom. Zapowiedział też, że jeśli wszyscy będą przestrzegać zasad i poddadzą się szczepieniu, Izrael pokona koronawirusa jako pierwszy kraj na świecie.
Oczywiście tradycyjny urzędowy optymizm nie jest obcy politykom pod żadną szerokością geograficzną. Ale prawdą jest, że Izrael w zaledwie dwa tygodnie został liderem pod względem tempa i liczby wykonanych szczepień na covid-19 – pierwszą dawkę przyjęło już 10 proc. obywateli. Mniejszy Bahrajn wyszczepił 3,5 proc. liczącej 1,5 mln osób populacji, dobrze radząca sobie pod tym względem Wielka Brytania – 1,5 proc.
Czytaj też: Jak szczepi się świat
Szczepienia 24 godziny na dobę
Na sukces Izraela złożyło się kilka czynników. Po pierwsze: logistyka. Kraj jest niewielki zarówno pod względem populacji, jak i terytorium; trasę z jednego jego końca na drugi można pokonać samochodem w pięć godzin. Dodatkowe punkty szczepień powstały na stadionach, miejskich placach itd.