EDWIN BENDYK: – Czy pandemia nas zmieni? Czy doświadczeni restrykcjami i ograniczeniami, kryzysem ekonomicznym będziemy bardziej solidarni i skłonni do poświęceń w walce z innymi wyzwaniami?
PRZEMYSŁAW SADURA: – Doświadczenie osobiste, jak i badawcze podpowiada pesymistyczną refleksję. Śmierć Jana Pawła II, mimo wielu nadziei i widoku bratających się kibiców wrogich klubów, nie przyniosła narodowego pojednania, podobnie katastrofa w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Proponuję jednak zawęzić problem do kwestii, które badałem ze swoim zespołem ostatnio. Zadaliśmy pytanie, jak pandemia wpływa na postawy ekologiczne Polaków. Czy dotknięci kryzysem Covid-19 będziemy bardziej skłonni do uznania wagi takich wyzwań, jak kryzys klimatyczny? Czy zwiększy się nasza gotowość do podejmowania niezbędnych wyrzeczeń?
Znowu pesymizm?
W tym przypadku sprawa jest bardziej złożona, bo nasze postawy ewoluowały w ciekawy sposób. Już kiedyś byliśmy bardzo ekologiczni. To były ostatnie lata PRL, kiedy Polska należała do najbardziej zdegradowanych środowiskowo państw na świecie. Nie mówiło się jeszcze wtedy o kryzysie klimatycznym, ale zanieczyszczenie powietrza, kwaśne deszcze, zanieczyszczenie wód, degradacja lasów, katastrofa w Czarnobylu przekładały się na głębokie poczucie wagi ochrony środowiska. Tematyka ta mobilizowała do aktywności politycznej i była ważnym tematem dla wielu środowisk opozycyjnych.
Warto przypomnieć, że na skutek protestów społecznych zamykano najbardziej trujące zakłady pracy – Hutę Aluminium w Skawinie zaczęto wygaszać już w styczniu 1981 r., jeszcze w czasie pierwszej Solidarności. Budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu wstrzymano w 1990 r., do czego walnie przyczyniły się protesty ruchów ekologicznych pod koniec lat 80.