Kraje, które są liderami w statystykach podawania szczepionek, od samego początku postawiły na upowszechnienie ich w miejscach nikomu niekojarzących się z ośrodkami zdrowia. To parkingi, stadiony, hale targowe – byle łatwo było do nich dojechać i wystawić ramię do wkłucia igły. W tradycyjnej Polsce było to do tej pory nie do pomyślenia, gdyż akt zaszczepienia kojarzył się z procedurą medyczną podwyższonego ryzyka i powinien być przy nim obecny lekarz.
Podkast „Polityki”: Co nas czeka w III fali pandemii
Wszystkie ręce do szczepień
Aptekarze od dawna próbowali przeforsować zmiany w Prawie Farmaceutycznym, by zezwolono im na podawanie szczepionek np. przeciwko grypie – ale dopiero teraz rząd i parlament chcą skorzystać z ich pomocy i dopuścić do kwalifikowania na szczepienia masowe. Co ciekawe, szkolenia dla farmaceutów już trwają, ale gdy z Senatu „wyszła” niedawno ustawa umożliwiająca ministrowi zdrowia nadawanie nowym osobom takich uprawnień, na liście konkretnych zawodów ich akurat nie było.
Opinią senatorów oczywiście nie przejmie się Sejm, który ma większość po myśli rządowej, a dziś w Ministerstwie Zdrowia obowiązująca jest opcja „przyspieszamy – wszystkie ręce do kłucia”. Dlatego po przeprowadzonych szybkich zmianach w prawie, dziś przypieczętowanych, szczepionki podawać wkrótce będą mogli: aptekarze, pielęgniarki, położne, felczerzy, fizjoterapeuci, ratownicy medyczni, a być może nawet studenci medycyny.