Przeglądając tegoroczną maturę rozszerzoną z biologii jako niebiolog korzystający na co dzień z wiedzy biologicznej – jestem zaskoczony. Pozytywnie. Wbrew pokutującemu niekiedy stereotypowi przedmiotu, który trzeba wkuć, wiele zadań wymagało myślenia, analizy tekstu czy rysunku, zrozumienia i interpretacji informacji. W świecie, w którym po wpisaniu słów kluczowych do wyszukiwarki bazy danych Pubmed lub Google Scholar otrzymuje się tysiące wyników, uczenie się na pamięć mało istotnych szczegółów – jak mawiali studenci medycyny: książki telefonicznej – naprawdę nie ma sensu. W przeciwieństwie do umiejętności oceny i wykorzystania bombardującej nas zewsząd wiedzy.
Drugą uderzającą cechą, być może niemiłą co niektórym biologom, okazała się duża liczba zadań związanych z biochemią. W mojej opinii to dobrze – po wieku fizyki oczekiwano nastania stulecia biologii bynajmniej nie z powodu postępów w systematyce chrząszczy. Ale zajrzyjmy do pytań.
Mitochondria, prolaktyna i aminokwasy
Zaczynamy od krótkiego tekstu na temat prolaktyny, hormonu peptydowego. Najpierw pada łatwe pytanie o strukturę drugorzędową – na rysunku widać wstążkę, więc to alfa-helisa – a potem o najwyższą rzędowość tej cząsteczki. Mamy tych alfa-helis kilka, więc można tu wyróżnić strukturę trzeciorzędową, czwartorzędowej, tworzonej przez kilka związanych łańcuchów białkowych – już nie. Potem liczymy kodony, mnożąc sumę aminokwasów przez trzy (ewentualne utrudnienia, które wystąpiłyby na poziomie studiów, pomijamy).
Potem pojawia się dość trudne zadanie, wymagające rozumienia, jak działają mitochondria – dzięki sprzężeniu ruchu elektronów z ruchem protonów (jony H+) przepływają one w kierunku ich większego stężenia. To ważny temat. Biolog Nick Lane w książce „Pytanie o życie” podsuwa odpowiedź: gradient protonów. To on leży u podstaw wszelkiego życia na Ziemi i dzięki niemu ono powstało, ale aż tyle maturzysta wiedzieć nie musi. Powinien za to kojarzyć, jak od stężenia jonów zależy pH. Młody człowiek widzi, że jedna nauka czerpie z innej. Fajnie.
Po pytaniach z logiki i książki telefonicznej przechodzimy do ciekawego zagadnienia niebiałkowego aminokwasu roślinnego przypominającego jeden z naszych, białkowych. Aczkolwiek pytanie, czemu wbudowanie go do białek zmniejsza aktywność katalityczną, wymaga albo banalnej odpowiedzi, albo rozważań na poziomie doktoratu. Pięć linijek sugeruje to pierwsze. Pytanie o powiązanie go z wiązaniem azotu było z kolei bardzo fajne (popatrz, maturzysto, na wzór tego związku!), podobnie jak to o korzyści wynikające z detoksykacji u pewnego chrząszcza. Nieważne, że słyszało o nim pięciu koleopterologów na krzyż, grunt, żeby uczeń potrafił wypatrzeć tu pewne ogólne zjawiska.
Zadania o zróżnicowanej trudności
Dalej jest pytanie o to, czemu lepiej, żeby krwinki czerwone miały śliską powłoczkę. Następne dotyczy rozróżnienia obrazu mikroskopowego bakterii i grzyba z uzasadnieniem (widać nukleoid bakterii – grzyb miałby jądro). W kolejnym zadaniu autorzy serwują nam uroczy temat tasiemców. Zdający ma wykoncypować, że mikrokosmki (uwypuklenia powierzchni ich ciała) zwiększają tę powierzchnię, a większa powierzchnia oznacza np. łatwiejsze wchłanianie substancji. Inne pytania o mikrokosmki (już nie tasiemców) należą już niestety do kategorii książki telefonicznej (naprawdę uczeń ma pamiętać, jakie struktury komórkowe buduje aktyna?).
Następnie maturzysta ma sformułować problem badawczy i stwierdzić, że na rysunku po lewej miękisz klonu jest grubszy niż po prawej. Bardzo zróżnicowanej trudności te pytania! Kolejne zadania dotyczące roślin są dosyć trudne (ich ruchy, rola hormonów) na przemian z łatwymi (doświadczenie z koloniami mszyc – koszmar działkowca!).
Z roślin przechodzimy do trzustki, pytania są raczej pamięciowe, ale dość proste. Dalej jest doświadczenie, w którym odmawiano strusiom wody, więc zagęścił im się mocz (co uczeń ma wywnioskować z wykresu przedstawiającego jego osmolalność).
Wałkowanie witamin
Następne zadanie wymaga interpretacji potencjału czynnościowego komórki nerwowej. To temat dość trudny, ale bardzo ważny. W kolejnym zaś jest analiza drzewa rodowego ssaków z zaznaczonymi kilkoma epizodami utraty możliwości syntezy witaminy C. W sumie szkoda, że pytań z zakresu ewolucjonizmu było tak mało, bo to właściwie paradygmat współczesnej biologii. Po trzech pytaniach typu prawda–fałsz, prostych dla każdego z wyjątkiem zagorzałych kreacjonistów, pada dość trudne pytanie o to, czemu dobór naturalny nie wyeliminował mutacji uniemożliwiającej syntezę witaminy u przodka małp (to akurat mało biologiczne sformułowanie). Czy 19-latek wpadnie na to, że większość z nich żywi się głównie owocami, a więc witaminy ma i tak pod dostatkiem? A potem ma jeszcze wyjaśnić, czemu się ta witamina nie kumuluje w organizmie. Witaminy rozpuszczalne w wodzie były wałkowane nieraz, to akurat powinien pamiętać.
Następnie powinien przypomnieć sobie funkcje kości i zrozumieć półstronicowy tekst o roli małży w ocenie czystości wód. W kolejnym pytaniu ma rozpoznać rodzaj dziedziczenia i policzyć częstość nosicielstwa w populacji na podstawie ułamka osób chorych (przy podanych liczbach można to zrobić w pamięci, w końcu to nie matematyka, ale było trochę miejsca na obliczenia), a także uzasadnić, czemu osoba nietolerująca fruktozy nie może jeść cukru (znów biochemia – cukier rozkładany jest na glukozę i fruktozę).
Generalnie ciekawa matura
Do pytania o kwiaty miałbym pewne zastrzeżenia, ale pewnie czepiam się niepotrzebnie. Może na podstawie stosunku kwiatów białych do czerwonych można odrzucić jedną z dwu hipotez dotyczących dziedziczenia. Natomiast uczniowie, którzy wybiorą kierunki medyczne, będą czytać prace naukowe i przekonają się, że odrzucenie tzw. hipotezy zerowej wymaga skomplikowanej analizy statystycznej opisanej w grubych podręcznikach, mogą doznać szoku. Na razie nie odbierajmy im dzieciństwa.
W kolejnych zadaniach uczeń ma wykazać się znajomością definicji gatunku (w zasadzie dość mętnej), ewolucji zbieżnej i zanalizować doświadczenia dotyczące czynników ograniczających wzrost. Dość trudne, ale potrzebne: młody człowiek musi udowodnić, że umiałby zaplanować doświadczenie. Odróżnić rzeczywiście wypływające z nich wnioski od tych kompletnie bez pokrycia.
Reasumując: było mnóstwo biochemii (ważnej, niezbyt przez biologów lubianej i dosyć trudnej), mało ewolucji (o której w sumie można powiedzieć to samo, tylko bardziej), stosunkowo mało uczonych na pamięć bzdetów i sporo samodzielnego myślenia (a niekiedy też umiejętności odgadywania, o co chodzi autorom pytań). Dosyć mało ekologii, mało też ochrony przyrody, zagadnień dzisiaj bardzo ważnych. Ale generalnie – ciekawa matura.