Przeglądając tegoroczną maturę rozszerzoną z biologii jako niebiolog korzystający na co dzień z wiedzy biologicznej – jestem zaskoczony. Pozytywnie. Wbrew pokutującemu niekiedy stereotypowi przedmiotu, który trzeba wkuć, wiele zadań wymagało myślenia, analizy tekstu czy rysunku, zrozumienia i interpretacji informacji. W świecie, w którym po wpisaniu słów kluczowych do wyszukiwarki bazy danych Pubmed lub Google Scholar otrzymuje się tysiące wyników, uczenie się na pamięć mało istotnych szczegółów – jak mawiali studenci medycyny: książki telefonicznej – naprawdę nie ma sensu. W przeciwieństwie do umiejętności oceny i wykorzystania bombardującej nas zewsząd wiedzy.
Drugą uderzającą cechą, być może niemiłą co niektórym biologom, okazała się duża liczba zadań związanych z biochemią. W mojej opinii to dobrze – po wieku fizyki oczekiwano nastania stulecia biologii bynajmniej nie z powodu postępów w systematyce chrząszczy. Ale zajrzyjmy do pytań.
Mitochondria, prolaktyna i aminokwasy
Zaczynamy od krótkiego tekstu na temat prolaktyny, hormonu peptydowego. Najpierw pada łatwe pytanie o strukturę drugorzędową – na rysunku widać wstążkę, więc to alfa-helisa – a potem o najwyższą rzędowość tej cząsteczki. Mamy tych alfa-helis kilka, więc można tu wyróżnić strukturę trzeciorzędową, czwartorzędowej, tworzonej przez kilka związanych łańcuchów białkowych – już nie. Potem liczymy kodony, mnożąc sumę aminokwasów przez trzy (ewentualne utrudnienia, które wystąpiłyby na poziomie studiów, pomijamy).
Potem pojawia się dość trudne zadanie, wymagające rozumienia, jak działają mitochondria – dzięki sprzężeniu ruchu elektronów z ruchem protonów (jony H+) przepływają one w kierunku ich większego stężenia.