Agencje i portale pieją z zachwytu: to pierwszy taki lot w kosmos, początek nowej ery lotów kosmicznych organizowanych przez prywatne firmy, już teraz zapisuj się i zbieraj pieniądze, bo kosmos jest nasz. Świetnie, sęk tylko w tym, że ani niedawny lot wehikułu firmy Virgin Galactic miliardera Bransona, ani dzisiejszy Jeffa Bezosa to nie były podróże w kosmos. Virgin Galactic wzniósł się kilkadziesiąt kilometrów od powierzchni Ziemi, rakieta Bezosa – na 100 km. Taka wysokość to jeszcze nie jest kosmos.
Gdzie prawdziwy kosmos się zaczyna
Wiele lat temu uznano odległość 100 km od powierzchni Ziemi za granicę, poza którą znajduje się już kosmos. To tzw. linia von Kármána. Jak na początku XX w. ustalił węgiersko-żydowski uczony Theodore Von Karman, wybitny fizyk i znawca aeronautyki, na wysokości nieco ponad 80 km od powierzchni Ziemi atmosfera staje się już tak rozrzedzona, że nie może wytworzyć siły nośnej zdolnej utrzymać w powietrzu samolot. Potem dość arbitralnie i umownie przesunięto tę granicę do 100 km i uznano, że dalej jest już kosmos.
Ale to nieprawda. Kosmos zaczyna się znacznie dalej, mianowicie dopiero na niskiej orbicie okołoziemskiej, znajdującej się w odległości od 200 do 2000 km od powierzchni Ziemi. Na linii von Kármána leży jedynie granica między homosferą Ziemi, w której cząstki ziemskiej atmosfery są w miarę jednolicie rozłożone, a heterosferą, gdzie ich rozkład staje się już mocno chaotyczny.