MARCIN ROTKIEWICZ: – Na świecie żyje ok. 78 mln psychopatów. Dość przerażająca liczba…
DEAN A. HAYCOCK: – To jednak tylko niewielki procent światowej populacji. Badanie przeprowadzone w 2009 r. w Wielkiej Brytanii wykazało, że cechy psychopatyczne występują u 0,06 do 1,6 proc. mieszkańców tego kraju. Zgadza się to z szacowaną średnią dla wszystkich ludzkich populacji, która wynosi jeden procent. Zatem psychopatia jest rzadka, ale występuje powszechnie i została opisana w wielu kulturach. Ludy północy i plemiona afrykańskie używają specjalnych słów, określając osoby psychopatyczne. Np. syberyjski lud Jupików posługuje się pojęciem kunlangeta – to ci, „którzy nie robią tego, co należy, choć ich umysł wie, że powinni”. Stanowią oni zupełnie inną kategorię niż nuthkavihak, czyli dosłownie: „szaleńcy”.
Dlaczego akurat jeden procent ludzi to psychopaci?
Z jakich powodów psychopatia stanowi część psychologicznego profilu naszego gatunku, jest nadal przedmiotem domysłów. Skłaniam się ku hipotezie, że ewolucja sprzyja jej trwałości. W pewnych okolicznościach egoizm osoby psychopatycznej może zwiększyć jej szanse na przeżycie, a tym samym reprodukcję.
Nie potrafię jednak wyjaśnić, dlaczego to zaburzenie osobowości występuje akurat u jednego procenta, czyli podobnie jak w przypadku zapadalności na schizofrenię. Jedna z możliwości jest taka, że geny zwiększające szanse przeżycia są również powiązane z rozwojem zarówno schizofrenii, jak i psychopatii.
Obraz psychopaty w popkulturze jest dość jednoznaczny: to bezlitosny morderca, często seryjny, do tego sadysta pozbawiony choćby odrobiny empatii. Pan w książce „W umyśle mordercy” pisze, że to zbyt uproszczony obraz.