W Polsce jest ponad 6 mln ozdrowieńców, którzy zostali zakażeni koronawirusem i przechorowali covid. Według Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji na ciężki przebieg choroby narażonych było ok. 19 proc. z nich. Ale pomyli się ten, kto wyciągnie z tego wniosek, że przytłaczająca większość – 81 proc. – która w ciągu dwóch lat zetknęła się z SARS-CoV-2, nie może mieć teraz żadnych powikłań, bo przechorowała zakażenie lekko, bez kaszlu lub nawet wysokiej gorączki.
Wnioski badaczy tzw. długiego covidu, czyli złożonej konstelacji dolegliwości oraz rozmaitych zaburzeń w funkcjonowaniu zmysłów i narządów wewnętrznych, które mogą trwać miesiącami, rzucają zupełnie nowy snop światła na te problemy. Dostarczają dowodów, że pacjenci z łagodnymi lub umiarkowanymi objawami infekcji mogą dużo później odczuwać inne problemy ze swoim zdrowiem. Każe to zupełnie inaczej spojrzeć na te przypadki, niż czyniono to do tej pory, wychodząc z prostego założenia: im cięższe zakażenie, tym gorsze konsekwencje. Otóż nie przy covid!
Czytaj też: No i po pandemii!? Jeszcze wszystko może się zdarzyć
Problemy cztery miesiące po covidzie
Raport na ten temat ukazał się w Stanach Zjednoczonych. Może w Polsce też ktoś pokusi się o podobną analizę, ale na razie obserwacje Amerykanów muszą nam wystarczyć i nie znajduję powodów, dlaczego nie moglibyśmy ich traktować w sposób uniwersalny.
Poziom opieki medycznej w USA stoi na wyższym poziomie niż u nas, ale dostęp do niej w wielu regionach jest dużo gorszy, co wyrównuje w skali obu krajów możliwości udzielania pomocy pacjentom.