Koniec to nowy początek
Od drewna do węgla, od węgla do... Krótka historia energetyki
TOMASZ TARGAŃSKI: – Jak zaczęła się przygoda ludzkości z energią? Czy chwila, gdy nasi przodkowie rozpalili pierwsze ognisko, była również pierwszym krokiem w kierunku „cywilizacji”?
VACLAV SMIL: – Nie jestem zwolennikiem chwytliwych twierdzeń ani teorii o jednym definitywnym przełomowym momencie. Nie da się ukryć, że ujarzmienie ognia było bardzo ważne i dało nam przewagę w zdobywaniu pożywienia, budowaniu schronień oraz znacząco rozszerzyło obszar ludzkich siedlisk. Prawdą jest również to, że okazaliśmy się jedynym gatunkiem zdolnym do ujarzmienia energii, której źródła znajdują się poza naszymi ciałami. Ale popełnimy błąd, jeśli uznamy to za krok decydujący, który zdeterminował naszą przyszłość. Przede wszystkim dlatego, że nie bylibyśmy w stanie korzystać z dobrodziejstw ognia bez takich ewolucyjnych zdobyczy, jak wyprostowana dwunożna postawa, duże mózgi czy zdolność ludzi do termoregulacji. Wszystko to dokonało się na długo przed rozpaleniem pierwszego ogniska.
Rolnictwo wymagało zwiększenia nakładów energetycznych. Czy dlatego z czasem nauczyliśmy się „kraść” energię zwierzętom, wykorzystując siłę ich mięśni?
Rolnictwo to niezwykle energochłonne zajęcie, ponieważ poza pracami związanymi bezpośrednio z uprawą wymaga całej masy działań, jak kopanie studni, kanałów nawadniających, budowanie magazynów itp. Największym ograniczeniem w rozwoju intensywnych upraw zawsze było więc ujarzmienie odpowiedniej ilości energii. Całość musiała mieć sens z energetycznego punktu widzenia: z jednej strony „podłączenie” do systemu zwierząt pociągowych zwiększyło efektywność upraw, z drugiej zwiększyło „koszty” energetyczne, ponieważ muły czy konie musiały przecież coś jeść.