Jodowa bomba lękowa
Putin grozi bombą, płyn Lugola znika z aptek. Nie dajmy się panice!
W kwietniu 1986 r. rozpoczęła się w Polsce bezprecedensowa na skalę światową akcja podawania ludziom płynu Lugola, czyli roztworu wodnego jodu i jodku potasu. Miał on chronić przed skutkami katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, do której doszło trzy dni wcześniej. Jak się szacuje, przyjęło go 16–18,5 mln Polaków (ponad połowa w tej grupie to dorośli). A może nawet jeszcze więcej, bo spanikowani ludzie działali na własną rękę.
Dziś płyn Lugola znowu znika z aptek, a lekarze zasypywani są pytaniami, czy już trzeba go zażywać. Polacy obawiają się, że w Ukrainie dojdzie do zniszczenia reaktorów elektrowni jądrowej, albo do użycia przez Rosjan broni atomowej.
– Jod jest niezbędny tarczycy do produkcji dwóch bardzo ważnych dla całego organizmu hormonów: tyroksyny i trijodotyroniny. Bez niego tarczyca nie potrafi prawidłowo funkcjonować, a w konsekwencji dochodzi do zaburzenia czynności całego organizmu, w tym układu sercowo-naczyniowego i nerwowego – wyjaśnia prof. Grzegorz Kamiński, kierownik Kliniki Endokrynologii i Terapii Izotopowej Centralnego Szpitala Klinicznego MON Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
Jod z powietrza
Tarczyca pozyskuje jod ze środowiska (żywności lub powietrza). Przy czym nie potrafi „rozróżnić” stabilnej wersji tego pierwiastka od jego radioaktywnego izotopu, powstającego m.in. w reaktorach jądrowych i podczas eksplozji bomb atomowych. – I w tym problem. Tarczyca może więc magazynować również radioaktywny jod, co potencjalnie grozi – choć jest to proces na ogół trwający całe lata – rozwojem choroby nowotworowej tego gruczołu – mówi prof. Kamiński. Dlatego ludności znajdującej się na terenach skażonych podaje się profilaktycznie stabilny jod w postaci pastylek.