RSV zbiera żniwo wśród dzieci i seniorów. Już niedługo
RSV zbiera żniwo wśród dzieci i seniorów. Już niedługo. Powstają aż trzy szczepionki!
Syncytialny wirus oddechowy (RSV), należący do wirusów RNA, jest typowym patogenem atakującym górne i dolne drogi oddechowe. Każdego roku odpowiada za przynajmniej 33 mln infekcji wśród dzieci do lat pięciu. Ok. 10 proc. z nich wymaga hospitalizacji. W zależności od sezonu z jego powodu umiera od 120 do nawet 200 tys. młodych pacjentów, a niemal połowa przypadków śmiertelnych dotyczy dzieci w wieku do 6 miesięcy. RSV jest niebezpieczny również dla seniorów. Corocznie odpowiada za hospitalizację ponad 300 tys. osób z tej grupy. Tylko w USA z powodu RSV umiera 14 tys. osób w podeszłym wieku. Jak wyliczono niedawno, całkowity koszt opieki medycznej dorosłych zainfekowanych tym wirusem wynosi corocznie 1,2 mld dol. Być może wkrótce możliwe stanie się zmniejszenie tego wydatku dzięki profilaktyce szczepieniowej.
Czytaj także: RSV, dobrze znany nieznajomy. Czym jest wirus, który zbiera żniwa wśród dzieci?
RSV odkryto i opisano w 1956 r. Jak to więc możliwe, że przez dekady nie mogliśmy doczekać się skutecznych szczepionek przeciw temu wirusowi? Otóż dotychczasowe pomysły, wykorzystujące klasyczne rozwiązania, napotykały na niejedną poważną przeszkodę.
Inaktywowana szczepionka, która pomagała wirusowi
W latach 60. opracowano szczepionkę inaktywowaną przeciw RSV. To klasyczne rozwiązanie wakcynologiczne polega na chemicznym zabiciu patogenu. Po podaniu szczepionki martwy wirus nie zakaża komórek, nie namnaża się i nie powoduje choroby. Służy jako wzór dla komórek układu odporności. „Tak oto wygląda RSV, nauczcie się go rozpoznawać w żywym wydaniu” – to wiadomość przekazywana przez taką szczepionkę. Wiązano z nią duże nadzieje. Problem polegał na tym, że zabity przy pomocy formaliny wirus wcale nie wyglądał dokładnie tak jak dziki. Zmienił się wygląd glikoproteiny F, która znajduje się na powierzchni patogenu. W rezultacie po podaniu szczepionki produkowane były przeciwciała, które… pomagały wirusowi zakażać komórki. Zaszczepieni zamiast ochrony przed infekcją narażeni byli na cięższy przebieg choroby, a nawet zgon. Takie zjawisko w immunologii nazywane jest ADE (ang. antibody-dependent enhancement, w wolnym tłumaczeniu: wzmocnienie infekcji zależne od przeciwciał).
Czytaj także: Powstała uniwersalna szczepionka przeciwko grypie. To przełom w walce z wirusem
Bezpieczna, ale nieskuteczna żywa szczepionka
Niepowodzenie z inaktywowaną szczepionką na długo pogrzebało chęć poszukiwania metod skutecznej profilaktyki infekcji RSV. Pojawiały się jedynie pomysły na preparat, który opierałby się na żywym, ale osłabionym wirusie. To inna z tradycyjnych metod wakcynologicznych. Kłopot polegał na tym, że choć tego typu kandydatury na szczepionkę były bezpieczne, to nie pobudzały układu odporności w wystarczający sposób, by być skutecznymi. Dlaczego? Otóż osłabianie RSV jest wprost proporcjonalne do jego zdolności do namnażania się w komórkach. Żywe szczepionki przeciw RSV opierały się zatem na szczepach patogenu, które bardzo słabo replikowały. A to właśnie ten proces jest niezbędny, by stymulowane były swoiste mechanizmy odporności, prowadzące m.in. do produkcji przeciwciał przeciw wirusowi.
Przełom szczepionek podjednostkowych
Z powyższych historii wynika, że to, co tradycyjne, nie zawsze musi się sprawdzać. Na szczęście współczesna wakcynologia dysponuje nowszymi rozwiązaniami technologicznymi. Kandydatki na szczepionkę opracowane przez firmy GSK i Pfizer wykorzystują w tym celu białko F RSV w formie, która stymuluje układ odporności do produkcji przeciwciał unieszkodliwiających wirusa, a nie pomagających mu infekować komórki. W trzeciej fazie badań klinicznych badane były one na populacji osób w wieku powyżej 60. roku życia. GSK zrekrutowało w tym celu niemal 25 tys. uczestników, Pfizer – ponad 34 tys.
Czytaj także: Grozi nam twindemia? Dlaczego warto zaszczepić się przeciwko grypie
Immunogenne, skuteczne i z dobrym profilem bezpieczeństwa
Z rezultatów zaprezentowanych podczas październikowego spotkania amerykańskiego Komitetu ds. Szczepień wynika, że podanie tylko jednej dawki obu szczepionek było wysoce immunogenne, zarówno przeciw typowi A, jak i B wirusa RSV. Szczepionka GSK wykazywała się 83-procentowa skutecznością ochrony przed infekcją RSV i 94-procentową skutecznością ochrony przed ciężką postacią choroby wywoływanej przez wirusa. Z kolei z prezentacji Pfizera wynikało, że jednorazowe podanie preparatu chroniło w 67 proc. przed wystąpieniem infekcji dolnych dróg oddechowych wywołanych przez RSV, charakteryzujących się do dwóch objawów, a w 86 proc. przed wystąpieniem infekcji, której towarzyszyły trzy lub więcej symptomów (najczęściej kaszel, produkcja plwociny, świszczący oddech, duszność i przyspieszenie oddechu). Profil bezpieczeństwa obu preparatów był bardzo dobry: do najczęściej obserwowanych skutków ubocznych ich podania należało zmęczenie, ból głowy i mięśni, a więc objawy niegroźne i krótkotrwałe.
Czytaj także: Dzieci i covid – mity i prawdy. Najmłodsi też chorują, zakażają, umierają
Szczepionka Pfizera jest również badana w grupie kobiet ciężarnych. Okazuje się, że po jej podaniu wyprodukowane przeciwciała neutralizujące RSV przekraczają barierę łożyska. Dzięki temu mogą chronić dzieci po ich przyjściu na świat w okresie, w którym są najbardziej wrażliwe na konsekwencje infekcji RSV. Z badań trzeciej fazy, do której zrekrutowano niemal 15 tys. kobiet, wynika, że zaszczepienie ich w trzecim trymestrze ciąży przekładało się później na ponad 80-procentową skuteczność ochrony dzieci przed poważną infekcją dolnych dróg oddechowych przez RSV w okresie pierwszych 90 dni i niemal 70-procentową skuteczność w okresie pierwszych sześciu miesięcy.
Otrzymane dotychczas rezultaty badań obu preparatów są bardzo obiecujące. Dają nadzieję na ograniczenia klinicznych skutków infekcji RSV i kosztów medycznych, które generują dla systemu opieki zdrowotnej. Wszystko wskazuje, że ich producenci mogą być dobrej myśli i spodziewać się ich autoryzacji w USA. Prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości ich dopuszczenie będzie rozważać także Europejska Agencja Leków.
Szczepionka mRNA też już w drodze
Dwóm białkowym kandydatkom na szczepionkę przeciw RSV może wkrótce wyrosnąć konkurencja w postaci preparatu mRNA rozwijanego przez amerykańską Modernę jeszcze przed pandemią covid. mRNA-1345, bo tak się nazywa, jest od listopada 2021 r. w trzeciej, rozstrzygającej fazie badań klinicznych. Bierze w niej udział 34 tys. osób w wieku powyżej 60 lat. Podobnie jak w przypadku szczepionek GSK i Pfizera propozycja Moderny wymaga podania tylko jednej dawki. Zawiera ona cząsteczkę mRNA, która niesie do komórek molekularną instrukcję, w jaki sposób mają one wyprodukować, a następnie zaprezentować na swojej powierzchni białko F. Oczywiście w bezpiecznej, niewywołującej zjawiska ADE formie.
Piotr Rzymski: Czy mRNA dostanie Nobla? Mam nadzieję, że nie
Amerykanie wkrótce powinni więc mieć dwie – a być może nawet trzy – szczepionki przeciw RSV. Trwają również badania łączonych preparatów przeciw RSV i grypie, a także covid-19. Takie kombinowane preparaty byłyby znacznym ułatwieniem, zmniejszającym liczbę wizyt w punktach szczepień i ukłuć w ramię. Wszystko wskazuje na to, że w końcu, po 66 latach od poznania RSV, nadchodzą dla tego wirusa ciężkie czasy.