Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

RSV, dobrze znany nieznajomy. Czym jest wirus, który zbiera żniwa wśród dzieci?

RSV najniebezpieczniejszy bywa dla wcześniaków, ponieważ u nich taka infekcja – gdy przybiera najcięższą postać – może doprowadzić nawet do zgonu. RSV najniebezpieczniejszy bywa dla wcześniaków, ponieważ u nich taka infekcja – gdy przybiera najcięższą postać – może doprowadzić nawet do zgonu. Ondrooo / PantherMedia
Co stoi za potężnym wzrostem zakażeń RSV wśród dzieci? Nie tylko jesień. To również brak wiedzy wśród dorosłych, jak chronić siebie i maluchy przed tym zarazkiem. Oto o czym trzeba koniecznie pamiętać.

To może być szok dla czytelników i odbiorców codziennych serwisów medycznych, że wśród raportów o pandemii koronawirusa nagle przebił się na pierwsze strony wirus, którego nazwy do tej pory nie znali. Nie koronawirus, tylko RSV – ile osób potrafi rozszyfrować ten skrót?

A na pewno wielu się zdziwi, że mamy tu do czynienia z dobrze znanym, typowym zarazkiem atakującym jesienią i zimą górne oraz dolne drogi oddechowe, choć do tej pory rzadszym niż wirusy grypy czy inne powszechne sezonowe rhino- i adenowirusy.

RSV nie wywoływał do tej pory medialnego wzmożenia, choć potrafił sprawić nie lada kłopot, a nawet doprowadzał do tragedii, gdy jego ofiarą był wcześniak pozbawiony naturalnej odporności i z niewykształconym jeszcze w pełni układem oddechowym. Wcześniak, co wymaga podkreślenia, którego rodzice nie uodpornili na spotkanie z tym patogenem, choć istnieje przecież taka możliwość. Są jej jednak pozbawione noworodki urodzone we właściwym terminie oraz starsze dzieci, które RSV przekazują sobie wzajemnie w żłobkach, przedszkolach i szkołach. Dlaczego teraz jest to tak częsta infekcja? Bo w ubiegłym roku nie było jej prawie wcale.

Stefan Karczmarewicz: Fakty i dezinformacje o wcześniakach i nie tylko

Powrót sezonowych infekcji

Na moim oddziale jest dzisiaj 11 dostawek, już nie ma gdzie tych dzieci kłaść – wyznaje w piątek wieczorem dr Lidia Stopyra, kierująca Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie. To przeważnie najmłodsze dzieci, bo one chorują najciężej – wymagają podawania tlenu, więc muszą przebywać w szpitalu.

Te same problemy mają lekarze w innych placówkach pediatrycznych w całym kraju. Do tej pory typowy sezon żniw, jakie zbierał wirus RSV (czas uchylić rąbka tajemnicy, że skrót ten oznacza: Respiratory Syncytial Virus, a „syncytialność” patogenu bierze się stąd, że podczas jego replikacji dochodzi do łączenia sąsiednich komórek w duże, wielojądrzaste zespoły zwane syncytiami), to była zazwyczaj końcówka jesieni i zima. – Od listopada do stycznia – precyzuje dr Stopyra. – A w tym roku sezon zachorowań na te infekcje jest nie tylko szczególnie obfity w przypadki, ale też zaczął się znacznie wcześniej, bo już we wrześniu.

Natura odbiera więc to, co zdołaliśmy przed nią ukryć w minionym roku, kiedy nie było wielu szans dla zarazków atakujących drogi oddechowe – poza koronawirusem – aby łatwo im było rozprzestrzeniać się w licznych skupiskach ludzi. Zresztą, zestawiając ze sobą lata 2019 i 2020, widać w statystykach spadek zachorowań na wiele chorób zakaźnych innych niż covid: częstość krztuśca zmalała o 55 proc., ospy wietrznej o 61 proc., odry o 92 proc., grypy też było mniej o 35 proc.

Czytaj także: Gorączka, rumień, biegunka i nie tylko. Rodzicu, poznaj PIMS

W tym roku jesień jest już zupełnie inna, bo restrykcje związane z lockdownem zniknęły, a wraz z powrotem dzieci do żłobków, przedszkoli i szkół należało liczyć się z ryzykiem gwałtownego przyrostu sezonowych infekcji. Zakażenia RSV doskonale się w ten scenariusz wpisały. – Ten wirus przenoszony jest drogą kropelkową i wprowadzenie reżimu sanitarnego na czas pandemii zapobiegło zachorowaniom – informuje dr Lidia Stopyra. – To z kolei spowodowało, że więcej dzieci stało się wrażliwych na wirusa, ponieważ do tych, które chorowałyby w tym roku, doszły te, które uniknęły tego w poprzednim sezonie i nie nabyły odporności po przechorowaniu.

A zatem teraz chorują wszystkie.

Co różni RSV od grypy i covidu?

Wirusy RS w sezonie jesienno-zimowym odpowiadają aż za 70 proc. infekcji dróg oddechowych u maluchów do drugiego roku życia. Ale to nie jedyna grupa podatna na ten patogen. Dorośli, np. dziadkowie przedszkolaków, też mogą ulec zakażeniu, zwłaszcza gdy cierpią na jakąś przewlekłą chorobę płuc (astmę, POChP) oraz mają obniżoną odporność, a zakażony wnuczek wyściska się z nimi podczas rodzinnego spotkania. Ale RSV najniebezpieczniejszy bywa dla wcześniaków, ponieważ u nich taka infekcja – gdy przybiera najcięższą postać – może doprowadzić nawet do zgonu.

Pediatrzy lubią podkreślać, że w odróżnieniu od bakterii wirusy cechuje nieprzewidywalność – w różnych grupach wiekowych te same zarazki wywołują odmienne komplikacje. I wirus RS jest tu doskonałym przykładem, bo u osób starszych powoduje zapalenie oskrzeli, u dzieci – zapalenie oskrzelików (rzadziej tchawicy), natomiast u bezbronnych wcześniaków z niewykształconym w pełni układem oddechowym – zakażenie śmiertelne.

Dolegliwości towarzyszące RSV są typowe dla większości infekcji górnych dróg oddechowych: wodnisty katar i kaszel. Dlatego wykrywalność patogenu odbywa się w zasadzie tylko w szpitalach, gdzie dzieciom wykonywane są odpowiednie testy potwierdzające jego obecność. W przychodniach i poradniach POZ przeważnie się takiej szczegółowej diagnostyki nie przeprowadza, więc na dobrą sprawę nie wiemy, jak faktycznie jest wysoka fala infekcji wywołanych przez RSV, z którą się mierzymy, zwłaszcza jeśli chodzi o przypadki łagodne. Odkąd mamy covid, na SOR i w oddziałach szpitalnych dochodzenie podłoża wszelkich katarów, kaszlu i gorączek jest dużo bardziej wnikliwe (a przynajmniej takie powinno być, bo choć grypę, RSV i covid łączą zbliżone objawy, to leczenie i ich przebieg są już stanowczo odmienne).

Czytaj także: Coraz więcej osób nie szczepi dzieci na odrę. Efekt? Choroba wraca

Choć wyższa temperatura częściej pojawia się przy zakażeniach bakteryjnych niż wirusowych, tutaj gorączka może być dość wysoka. Wspomniany kaszel jest początkowo suchy, potem staje się wilgotny, dzieci mają spore trudności z usuwaniem mokrej wydzieliny z oskrzeli – pojawiają się więc trudności przy oddychaniu, świsty, przyspieszony oddech. To już sygnał, że przebieg infekcji wkracza w fazę ciężką i jest bezwzględnym wskazaniem, by zgłosić się do szpitala.

Izolacja to nasza broń, nie tylko przed RSV

Podstawą ochrony przed wirusami RS jest unikanie kontaktu z osobami, które uległy zakażeniu. To wskazówka dla rodziców, by dzieci z objawami jakiejkolwiek infekcji zatrzymywali w domach, a nie pozwalali na to, aby roznosiły zakażenie wśród innych. Dotyczy to zresztą także dorosłych, którzy nadal nie rozumieją, że z podwyższoną temperaturą, katarem i kaszlem powinno się siedzieć w domu, a nie wychodzić do pracy lub sklepu.

Nie ma lepszej ochrony przed powstrzymaniem ekspansji wirusów transmitowanych drogą kropelkową niż izolacja – tego raz na zawsze powinna nas nauczyć obecna pandemia, a niestety, obserwując zakatarzonych i kaszlących współpasażerów jadących o poranku do pracy w środkach zbiorowej komunikacji, nie mam pewności, czy tę lekcję już odrobiliśmy. Z dziećmi jest podobnie – okres wylęgania choroby w przypadku RSV to 4–6 dni, więc i tak nie da się ryzyka złapania wirusa od kolegi z ławki zredukować do zera. Ale jeśli kolega przyjdzie do szkoły już przeziębiony, to jego rodzice powinni mieć na sumieniu całą klasę oraz domowników dzieci, które przekażą im wirusa zawleczonego ze szkoły lub przedszkola.

Czytaj także: Jesień z covid-19. Na co i kiedy się szczepić?

W przypadku wcześniaków sytuacja jest nieco inna, ponieważ od trzech lat obowiązuje w Polsce rozszerzony program podawania przeciwciał, które unieszkodliwiają RSV. To nie jest szczepionka, choć wielu rodzicom tak się ten preparat kojarzy, głównie za sprawą domięśniowego zastrzyku. Tego rodzaju immunoprofilaktykę prowadzi obecnie w Polsce 67 placówek neonatologicznych i jest finansowana z budżetu Ministerstwa Zdrowia: u dzieci, które nie ukończyły pierwszego roku życia i urodziły się do 28. tygodnia ciąży (28 tygodni i 6 dni) albo stwierdzono u nich dysplazję oskrzelowo-płucną, oraz u tych wcześniaków, które nie ukończyły szóstego miesiąca życia i urodziły się między 29. a 32. tygodniem ciąży (32 tygodnie i 6 dni); więcej szczegółów wraz z adresami na stronie Koalicji dla Wcześniaka.

Pojedynek natury z reklamą

Rodzice wcześniaków chętnie korzystają z możliwości otrzymania immunoglobuliny anty-RSV – przyznaje dr Lidia Stopyra. – Przeszli już tyle, że nie chcą ryzykować, a RSV może przecież zabić ich dziecko.

Problem polega na tym, że to uodpornienie podawało się zazwyczaj od początku jesieni, a fala zakażeń nadciągała później, w okolicach listopada. W tym roku epidemia RSV zaczęła się trzy miesiące wcześniej i wiele rodzin nie zdążyło o tym pomyśleć. Na szczęście działanie przeciwciał jest natychmiastowe, nie musi więc upłynąć co najmniej kilkanaście dni – jak w przypadku szczepionek – by organizm sam je wytwarzał po kontakcie z zarazkiem. Minusem natomiast jest to, że są aktywne przez 30 dni po podaniu leku i w sezonie nasilonych zakażeń (IV–I kwartał) podaje się je co miesiąc w pięciu pojedynczych dawkach.

Prawdopodobnie pod koniec przyszłego roku pojawi się na rynku preparat jednorazowy, który również będzie zawierał przeciwciała przeciwko wirusowi RSV. Poza tym trwają prace nad szczepionką, która ma być wskazana nie tylko u najmłodszych dzieci.

Gdyby nie obecna sytuacja z przeciążonymi pracą oddziałami pediatrycznymi, a także wzrost liczby zakażeń, który można zaliczyć do epidemii wyrównawczej po „chudym” ubiegłorocznym sezonie, to niebywałą popularność tematu RSV w mediach byłbym skłonny przypisać zabiegom piarowym, które służą „budowaniu” rynku i świadomości przed wprowadzeniem do sprzedaży tej właśnie nowej szczepionki.

Ale nie tym razem chyba – w tym wypadku sama natura wyręczyła specjalistów od medycznego PR.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną