Nauka

Testy combo: na covid, grypę i RSV. Warto je stosować? Jak czytać wyniki?

Testy różnicujące covid-19, grypę i infekcję RSV mają trafić do placówek podstawowej opieki zdrowotnej. Testy różnicujące covid-19, grypę i infekcję RSV mają trafić do placówek podstawowej opieki zdrowotnej. Igor Soban / PIXSELL / Forum
Testy różnicujące covid-19, grypę i infekcję RSV mają trafić do placówek podstawowej opieki zdrowotnej. Od jakiegoś czasu są dostępne również w aptekach. Jak działają i jaki jest sens ich stosowania?

Ostatnie dwa sezony infekcji dróg oddechowych w Polsce, trwające od jesieni do wiosny, mijały pod znakiem pandemicznych obostrzeń. Tłumiły one rozprzestrzenianie się wielu różnych patogenów, w tym wirusów grypy i syncytialnego wirusa oddechowego (RSV). Ale w zamian zmniejszyły się populacyjne poziomy odporności na te patogeny. W przypadku grypy mogliśmy nadrobić szczepieniami, gdyby tylko zainteresowanie nimi nie było tak żenująco niskie. Wchodząc więc w obecny sezon niemal frontem do patogenów, musieliśmy liczyć się z gwałtownym wzrostem infekcji dróg oddechowych. Mierzymy się ze zjawiskiem, które roboczo można by nazwać epidemią wyrównawczą.

Czytaj też: Grozi nam twindemia? Warto zaszczepić się na grypę

Podejrzewamy grypę, rzadko ją potwierdzamy

Warto jednak podkreślić, że system diagnozowania i ewidencjonowania różnych zakażeń dróg oddechowych jest w Polsce niedołężny. Testowanie w kierunku infekcji RSV było rzadkością, a większość przypadków grypy rozpoznawano jedynie z objawów. To dlatego lwią część statystyk grypowych, które podaje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Instytut Badawczy, stanowią przypadki podejrzenia zachorowania, a nie infekcji potwierdzonej laboratoryjnym testem. A przecież grypa, covid-19 i RSV często mogą powodować podobne objawy i być trudne do rozróżnienia tylko na ich podstawie, zwłaszcza w początkowej fazie infekcji. Jest więc niemal pewne, że obecne dane dotyczące grypy są przeszacowane, bo wliczają się do nich częściowo również zakażenia koronawirusem i RSV. Z kolei niedoszacowane są przypadki covid-19, bo testów diagnostycznych (a ich wyniki zgłaszane są do systemu) wykonuje się znacznie mniej niż w przeszłości.

To fakt, że infekcje dominującym wciąż omikronem są łagodniejsze i złagodzone jeszcze dzięki immunizacji, którą osiągnięto po przechorowaniu i szczepieniach skutecznymi preparatami (kto nie wierzy, niech zapozna się z wymykającą się spod kontroli sytuacją covid-19 w Chinach). Wyzwaniem stały się natomiast inne zakażenia dróg oddechowych – sytuacja jest trudna zwłaszcza na oddziałach pediatrycznych.

A szczyt grypy wciąż przed nami. Wymaga to działań zaradczych. Szkoda tylko, że resort zdrowia, zamiast wyprzedzać fakty, reaguje dopiero, gdy sytuacja jest już rozwojowa. Minister Niedzielski rekomenduje noszenie maseczek w tłocznych miejscach, planuje zabezpieczenie dodatkowych łóżek pediatrycznych i rozmowy na temat zwiększenia dostaw leku przeciwgrypowego, a także zapowiada, że recepty na szczepionkę przeciw grypie będzie mógł wystawiać również farmaceuta, choć jeszcze w maju tego typu rozwiązanie (proponowane przez ekspertów skupionych w Ogólnopolskim Programie Zwalczania Grypy) uważano w resorcie za niepotrzebne. Pod koniec 2022 r. minister ogłosił ponadto, że każda placówka podstawowej opieki zdrowotnej będzie mogła otrzymać bez dodatkowych kosztów szybkie testy różnicujące RSV, grypę i covid-19.

Czytaj też: Ciężka grypa w Polsce. Nie lekceważ kaszlu ani gorączki

Testy antygenowe w wersji combo. Jak działają?

Tego typu testy, określane mianem combo, na aptekarskich półkach w Polsce zaczęły się pojawiać już jesienią – ich cena waha się od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Producenci najwidoczniej nie byli głusi na naukowe prognozy i uznali, że w obliczu ogromu rozmaitych infekcji dróg oddechowych tego typu produkty będą cieszyły się dużą popularnością. Zwłaszcza że wiele osób już oswoiło się z ideą samodzielnego wykonywania testów antygenowych rozpoznających SARS-CoV-2. Nic dziwnego, że testy combo zaczęły szybko znikać z półek.

Testy combo opierają się na tej samej immunochromatograficznej metodzie, którą stosuje się w przypadku testów antygenowych covid-19. W skrócie: trzeba wykonać wymaz z obu nozdrzy, a następnie umieścić patyczek wymazowy w roztworze buforowym. Po nakropleniu go w odpowiednie okienka kasetki testowej zaczyna on przepływać po dwóch albo trzech pasach. Znajdują się na nich przeciwciała przeciw białku nukleokapsydu poszczególnych wirusów: grypy typu A i/lub B (testy niektórych producentów pozwalają na ich zróżnicowanie), RSV i SARS-CoV-2.

Na każdym pasie znajdziemy pole kontrolne (oznaczone jako „C”) – wybarwienie oznacza po prostu, że test działa prawidłowo – oraz pola testowe (oznaczone jako „T”) – pojawienie się w nich czerwonej linii świadczy o obecności białka danego wirusa i potwierdza infekcję. Wykonanie takiego testu zajmuje kilka minut – według instrukcji wynik należy odczytać po kwadransie, ale na ogół linia potwierdzająca infekcję pojawi się znacznie szybciej.

Czytaj też: Szczepienia na covid dla maluchów. Uchronią przed potrójną demolką?

Negatywny wynik nie wyklucza infekcji

Czy takie testy są skuteczne w wykrywaniu i wykluczaniu infekcji? Dobrą wiadomością jest to, że jeżeli są prawidłowo wykonane, to prawie nigdy nie dają wyników fałszywie dodatnich. Gdy w polu „T” pojawi się kreska, możemy być niemal pewni, że jesteśmy zainfekowani konkretnym wirusem. Oczywiście nie wyklucza to możliwości współzakażenia innym, nieujętym w teście patogenem.

Warto jednak wiedzieć, że zdolność wielu testów antygenowych do wykrywania zakażenia SARS-CoV-2 zmniejszyła się wraz z pojawieniem się omikrona. W ulotce obecnie dostępnych testów combo nie znajdziemy informacji, czy zostały do niego dostosowane. Ograniczeniem jakichkolwiek testów antygenowych jest właśnie ryzyko uzyskania wyników fałszywie ujemnych – wykluczających infekcję danym patogenem mimo jej występowania w organizmie. Wcześniejsze doświadczenia z testami antygenowymi wskazują, że to metoda najdokładniejsza, gdy jest stosowana u osób z objawami choroby, szczególnie w czasie pierwszego tygodnia od ich pojawienia się. Ale nawet wykonanie testu w tym okresie i uzyskanie wyniku negatywnego nie daje pewności, że nie jesteśmy zakażeni.

Czytaj też: Uniwersalna szczepionka na grypę. To przełom w walce z wirusem

Farmaceuci chcą testować w aptekach

Pomimo pewnych wad pomysł wprowadzenia testów różnicujących do placówek podstawowej opieki zdrowotnej należy uznać za trafiony. Niektórzy lekarze zaczęli się w nie zaopatrywać na własny koszt, odkąd są dostępne na polskim rynku. Wdrożenie ich na szerszą skalę powinno wspierać kulejący system ewidencji infekcji wirusowych w naszym kraju. To ważne dla lepszego zrozumienia dynamiki epidemiologicznej różnych patogenów. Wielu farmaceutów jest zdania, że możliwość przetestowania pacjentów powinna zostać jak najszybciej wdrożona również w aptekach. Mogłoby to odciążyć i tak nadwerężony system opieki zdrowotnej, skrócić czas wizyt lekarskich i umożliwić medykom skupienie się na leczeniu pacjentów z już potwierdzoną infekcją.

Różnicowanie przyczyny zachorowania jest ważne także po to, by wdrożyć u pacjenta odpowiednią terapię. W przypadku szybkiego wykrycia grypy można stosować leki przyczynowe będące inhibitorami neuraminidazy wirusa. Ograniczają one ciężkość przebiegu choroby, zmniejszają ryzyko hospitalizacji i wystąpienia poważnych powikłań poinfekcyjnych. Ich zastosowanie jest jednak bezcelowe, jeżeli pacjent jest zakażony RSV albo koronawirusem.

Istnieje też szansa, że wykorzystanie szybkich testów combo w placówkach opieki zdrowotnej pozwoli ograniczyć przepisywanie „na ślepo” antybiotyków, które z założenia są przecież lekami o działaniu przeciwbakteryjnym, a nie przeciwwirusowym. To ważne, bo nieuzasadnione przepisywanie tych środków sprzyja upowszechnianiu się szczepów bakterii opornych na antybiotyki. To z tego powodu coraz więcej chorób bakteryjnych okazuje się trudnych w leczeniu. Oporność na antybiotyki generuje dodatkowe koszty w opiece zdrowotnej, wydłuża czas hospitalizacji, zwiększa ryzyko poważnych powikłań i śmiertelność w wyniku infekcji.

Czytaj też: Mamy chaos nawet ze szczepionkami na grypę

Czujesz się źle? Zostań w domu!

A co jeśli chcielibyśmy kupić taki test w aptece i wykonać go samodzielnie w domu? Po pierwsze, pamiętajmy, by na godzinę przed badaniem unikać jedzenia, picia, palenia papierosów i mycia zębów, bo czynniki te mogą wpłynąć na wiarygodność wyniku.

Po drugie, nie zapominajmy, w jakim celu taki test wykonujemy. Oczywiście, niektórzy będą chcieli przetestować się z ciekawości. Inni natomiast po to, by wykrytą samodzielnie infekcję skonsultować z lekarzem, chronić przed nią innych i oszczędzać organizm. Gorzej, jeśli po uzyskaniu wyników negatywnych uznalibyśmy, że skoro wykluczyliśmy infekcję wirusami grypy, RSV i SARS-CoV-2, to możemy, mimo kaszlu lub gorączki, pójść do pracy albo wysłać do szkoły naszą pociechę. Tymczasem żelazna zasada odpowiedzialności za zdrowie innych osób stanowi: jesteś chory, zostań w domu.

Czytaj też: RSV, dobrze znany nieznajomy. Zbiera żniwa wśród dzieci

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną