Maseczki i dystans społeczny znacząco zmieniły w ostatnich dwóch sezonach jesienno-zimowych krajobraz epidemiczny grypy. W sezonie 2020/2021 odnotowano w Polsce zaledwie 2,8 mln zachorowań. To o 2 mln mniej niż rok wcześniej. Z kolei w okresie od 1 września 2021 r. do 30 sierpnia 2022 r. na grypę i zakażenia grypopodobne zachorowało już niemal 3,9 mln osób, ale zmarło zaledwie sześć. Wstępne dane sugerują, że rozpoczęty sezon grypowy 2022/2023 może okazać się rekordowy.
Tylko we września br. odnotowano 370 tys. zachorowań i podejrzeń zachorowania na grypę. W porównaniu do roku poprzedniego to niemal o 180 tys. więcej. W pierwszym tygodniu października stwierdzono już ponad 116 tys. nowych przypadków. A przecież szczyt epidemiczny dopiero przed nami. Na ogół znaczący wzrost zachorowań pojawia się w grudniu, a osiąga maksimum w lutym i marcu. Wirusy grypy wydają się więc w obecnym sezonie ewidentnie nacierać. Możliwe zarazem, że przez ostatnie lata – na skutek różnych ograniczeń – zmniejszył się populacyjny poziom odporności na te patogeny. Zwłaszcza że zainteresowanie szczepieniami było tradycyjnie marne. Kształtowało się na poziomie zaledwie 4–5 proc. całej populacji.
Prof. Tomasz J. Wąsik o jesieni z pandemią i grypą
Australia z najgorszym sezonem grypowym od 5 lat
Ostrzeżeniem przed tym, co może nas wkrótce czekać, jest tegoroczna sytuacja epidemiczna na półkuli południowej. W Australii sezon grypowy zaczyna się wcześniej niż w naszej strefie geograficznej. Trwa od kwietnia do końca września, ze szczytem przypadającym na ogół na sierpień.