Dziura ozonowa już niedługo zniknie. A co z ochroną klimatu? Walczmy o niego tak samo
Zwiększone stężenie ozonu w stratosferze, zwane ozonosferą, jest niezbędne dla ochrony życia na Ziemi – pochłania wysokoenergetyczne promieniowanie ultrafioletowe. Całkowicie absorbuje fale UV-C (o długości 100–280 nm), które są toksyczne dla organizmów. Oraz ok. 90 proc. fal UV-B (280–315 nm) bardzo aktywnych biologicznie – nadmierna ekspozycja na nie sprzyja starzeniu się skóry i nowotworom. Wreszcie ozonosfera filtruje około połowy promieniowania UV-A (314–400 nm), które może wnikać w głębsze warstwy skóry i odpowiada za szybką opaleniznę. Długo uważano, że przyspiesza jedynie starzenie się skóry i pojawianie się zmarszczek, ale nowsze badania dowodzą, że do pewnego stopnia sprzyja też powstawaniu nowotworów skóry.
Czytaj także: Czeka nas ekologiczna apokalipsa? Filozofia „jakoś się uda” już nie przejdzie
Nauka w służbie planety
Środowisko naukowe ostrzega o możliwości kurczenia się warstwy ozonowej i jego konsekwencjach już od lat 70. Największą rolę odegrali dwaj chemicy: Sherwood Rowland i Mario Molina, którzy opisali niszczycielski wpływ freonów na warstwę ozonową. Związki te należą do chloro- i fluoropochodnych węglowodorów alifatycznych i począwszy od lat 40., znalazły zastosowanie przemysłowe jako środki chłodnicze w lodówkach, chłodniach i systemach klimatyzacyjnych. Uważano je za niezwykle atrakcyjne z uwagi na właściwości chemiczne. Nie utleniają substancji, z którymi się stykają, nie rozpuszczają się w wodzie i są bardzo lotne. Paradoksalnie z tego powodu zaczęły stanowić zagrożenie, bo uwolnione do atmosfery, przemieszczają się w jej wyższe stratosferyczne partie. Tam ulegają rozszczepieniu pod wpływem światła ultrafioletowego, a to uwalnia wolne rodniki chloru. Te z kolei biorą udział w całym łańcuchu reakcji chemicznych, które systematycznie niszczą ozon.
Piotr Panek: Globalne ocieplenie i warstwa ozonowa. Skomplikowana relacja
Już w 1976 r. wpisano je na listę związków stanowiących zagrożenie dla środowiska, ale nie wycofano ich z użycia. Przyczyniły się do tego dopiero obserwacje ubytku stężenia stratosferycznego ozonu nad Antarktydą poczynione w latach 80. Postępowało w zastraszającym tempie: w 1987 r. warstwa ozonu była o połowę mniejsza niż pięć lat wcześniej, a do 1989 zniknęło prawie 95 proc. Ukuto wtedy termin dziury ozonowej, który zyskał rozgłos. Podobnie jak odpowiedzialne za jego powstawanie freony pochodzące z działalności człowieka. Szczyt ich emisji przypadł na 1988 r. – 1,46 mln ton, czyli niemal dziewięć razy więcej niż ze źródeł naturalnych. Robiło się głośno o tym, że dziura ozonowa grozi poważnymi konsekwencjami dla zdrowia publicznego i środowiska. Światowa Organizacja Zdrowia oszacowała, że z każdym 10-proc. spadkiem stężenia ozonu zapadalność na raka skóry będzie rosnąć o 300 tys. przypadków. Pogorszenie możliwości absorbowania światła ultrafioletowego przez ozonosferę jest niebezpieczne również dla innych organizmów, w tym roślin uprawnych, co przekłada się na straty w rolnictwie.
Protokół montrealski: sukces solidarności wobec ochrony środowiska
Problem dziury ozonowej, który w 1992 r. zidentyfikowano również na półkuli północnej, udało się jednak stłumić. W 1985 r. państwa ONZ uchwaliły konwencję wiedeńską o ochronie warstwy ozonowej, a w 1987 podpisały protokół montrealski w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową, później wielokrotnie modyfikowany. Oba dokumenty ratyfikowały wszystkie kraje świata, zobowiązując się do zaprzestania produkcji ponad setki substancji przyczyniających się do niszczenia warstwy ozonowej. Kilkakrotnie wprowadzane poprawki do protokołu doprowadziły do niemal całkowitej redukcji ich emisji z działalności człowieka w 2014 r. Śledząc stężenia freonów w atmosferze, udało się również namierzyć w 2018 nielegalne ich emisje z Chin.
Protokół montrealski był więc aktem międzynarodowej solidarności na rzecz ochrony środowiska. Wynikał ze zrozumienia, iż od jego jakości zależy przyszłość człowieka na Ziemi. Był również opłacalny. Według szacunków pozwolił uniknąć szkód w zdrowiu publicznym, rolnictwie i rybołówstwie o wartości 2,2, bln dol. Udało się też zapobiec ponad 440 mln przypadkom raka skóry.
Warstwa ozonowa powoli się odradza. Zgodnie z raportem zaprezentowanym na trwającej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Meteorologicznego, jeżeli obecne działania na rzecz ochrony ozonosfery zostaną utrzymane, do 2040 r. stężenia stratosferycznego ozonu nad większością miejsc na świecie powinny powrócić do stanu z 1980 r. Do 2045 całkowicie powinna zniknąć dziura ozonowa nad Arktyką, a do 2066 – nad Antarktydą.
Czas, by podobnie przeciwdziałać zmianom klimatu
Wszystko to pokazuje, jak wiele możemy osiągnąć dla wspólnego dobra, gdy zamiast walczyć ze sobą, jednoczymy się wobec wyzwań i kryzysów środowiskowych. David Fahey, badacz z Narodowej Agencji Atmosfery i Oceanów USA, nazwał porozumienie montrealskie najbardziej udanym traktatem środowiskowym w historii. Sukces ten powinien być drogowskazem dla działań na rzecz ochrony klimatu. To wyzwanie znacznie większe, o wieloaspektowych konsekwencjach, które od dawna wymaga pilnego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych pochodzących głównie ze spalania paliw kopalnych i rozmaitych strategii adaptacyjnych.
Zmiany klimatu wywołane działalnością człowieka są, podobnie jak dziura ozonowa, problemem zidentyfikowanym przez naukę. Jej osiągnięcia nie będą miały znaczenia, jeśli decydenci będą na jej wołanie głusi lub będą ją ignorować dla krótkowzrocznego zysku. W 2016 r. weszło w życie porozumienie paryskie, uzgodniono cel ograniczenia do 2100 r. wzrostu średniej temperatury Ziemi na poziomie poniżej 2 st. C ponad stan sprzed epoki przemysłowej i kontynuację wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5 st. To potrzebne, by ograniczyć gospodarcze, społeczne i zdrowotne skutki katastrofy klimatycznej. Cel jest ambitny, a specjaliści podkreślają, że realizowany zbyt wolno. W 2022 r. ustanowiliśmy nowy rekord emisji gazów cieplarnianych pochodzących ze spalania paliw kopalnych – 36,6 gigaton dwutlenku węgla, czyli o 1 proc. więcej niż rok wcześniej. Czas się obudzić, zanim będzie za późno.
Edwin Bendyk: Co po COP27? Przyszłość świata i klimatu jest ponura. Skaczemy w ciemność