Opowieści mrożące krew
To mrozi krew w żyłach. Wirusy i bakterie czyhają w wiecznej zmarzlinie
Pokrywa jedną czwartą lądów północnej półkuli, w tym 85 proc. Alaski i 65 proc. Eurazji. Potrafi schodzić ponad kilometr pod powierzchnię gruntu, ale równie głęboko sięgać w przeszłość – najstarsze jej fragmenty powstały ok. 2,5 mln lat temu. Mowa o wiecznej zmarzlinie, czyli części skorupy ziemskiej pozostającej przez co najmniej dwa kolejne lata w warunkach poniżej punktu zamarzania wody i to niezależnie od pory roku. Przy czym sporo obszarów w Kanadzie czy na Syberii jest twardych jak beton od wielu tysiącleci. Cyklicznie roztapia się i ponownie tężeje jedynie cienka, mniej więcej dwumetrowa wierzchnia warstwa zmarzliny. A właściwie tak było. Do czasu globalnego ocieplenia.
Patogeny trwają długo
Ostrożne szacunki pokazują, że wzrost średniej temperatury o jeden stopień Celsjusza może oznaczać zniknięcie 2,5–3 mln km kw., czyli ponad 10 proc. światowej wiecznej zmarzliny (dla porównania: powierzchnia Polski liczy 322,5 tys. km kw.). To niepokojące, gdyż tkwią w niej rośliny, które nie zdążyły się rozłożyć. A gdy zmarzlina będzie topnieć, tę materię organiczną zaczną rozkładać mikroby, uwalniając do atmosfery gazy cieplarniane: dwutlenek węgla i metan. Może wtedy dojść do sprzężenia zwrotnego: wzrost temperatur będzie roztapiać wieczną zmarzlinę, a ulatniające się z niej związki węgla rozkręcą spiralę ocieplenia, co z kolei przyspieszy topnienie wiecznej zmarzliny i sprawi, że kolejne porcje związków węgla przeniosą się do atmosfery (więcej: POLITYKA 39/20).
Jednak nie tylko kwestie klimatyczne budzą niepokój specjalistów. W wiecznej zmarzlinie zostały uwięzione również liczne mikroorganizmy. Niektóre (np.