Ponad czterdzieści lat zmagań z wirusem niedoboru odporności, powszechnie znanym jako HIV, ma twarz Antoniego Fauciego. Ten amerykański wirusolog i do niedawna dyrektor National Institute of Allergy and Infectious Diseases w Bethesda nadzorował od początku epidemii AIDS badania nad zapobieganiem, diagnozowaniem i leczeniem tej jednej z najtrudniejszych do okiełznania chorób zakaźnych. Już w 2008 r. stwierdził, że fundusze warto przeznaczyć wyłącznie na tworzenie nowych leków. Poszukiwania szczepionek są bowiem i będą bezowocne, zanim nie nastąpi – niezbędny jego zdaniem – przełom w wyjaśnieniu tajemnicy zmienności wirusa HIV.
Prof. Fauci przypomina, że w klasycznej wakcynologii stosuje się szczepionki naśladujące naturalną infekcję, bo zapewnia ona w znacznym stopniu odporność po wyzdrowieniu. A ponieważ odpowiedź na naturalne zakażenie HIV nigdy nie kończy się jego wyeliminowaniem, szczepionka powinna być w tym wypadku silniejsza niż naturalna odporność. „Bardzo wątpię, by udało nam się kiedykolwiek zmusić organizm do wywołania takiej właśnie odpowiedzi immunologicznej” – bezradnie wyznał w jednym z wywiadów pod koniec ubiegłego roku, tuż przed odejściem na emeryturę.
HIV: zbyt duża zmienność
Prof. Miłosz Parczewski, prezes Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS i wiceprezes European AIDS Clinical Society (EACS; największej w Europie organizacji zajmującej się naukowo tematyką HIV/AIDS, na której czele stanie w 2025 r.), nie sądzi jednak, by potencjalna szczepionka przeważała nad naturalną odpornością: – Prawdą jest, że wirus HIV wbudowuje się do komórek gospodarza, a więc dochodzi do jego integracji z genomem. Nazywamy to latentną, czyli ukrytą infekcją. Trzeba zatem poszukiwać możliwości stymulowania przeciwciał tak, żeby organizm mógł się takiego zakażenia pozbyć.