Zabawa w Boga
Kto się bawi w Boga? Zaczął się wielki, groźny wyścig po techno-zbawienie
Konflikty międzynarodowe, nacjonalizmy, logika krótkich cykli wyborczych, siła lobby kopalnego i systemu gospodarczego, zaawansowane techniki ekościemy i dezinformacji, a przede wszystkim indywidualny opór przed zmianą i uwielbienie przyzwyczajeń. Wszystko to zagłusza najgłośniejsze nawet krzyki ofiar powodzi w Pakistanie czy suszy w Afryce oraz naukowców i sekretarza generalnego ONZ. Optymiści klimatyczni wymierają jak nosorożce jawajskie. Tymczasem jeśli temperatura miałaby się utrzymać na względnie komfortowym poziomie, świat musiałby jutro zrezygnować z paliw kopalnych. Najpewniej nie powstrzymamy emisji dwutlenku węgla.
Ale co wtedy? Jak i kto przeżyje w gorącym świecie? Nieznośna temperatura, nieprzewidywalna pogoda, drożyzna, migracje, ubóstwo – trudno uwierzyć, że tak po prostu się temu poddamy. Człowieka – szczególnie tego z pieniędzmi – zawsze rozpierał duch zaradności. Może bogaci nie przeniosą się szybko na inne ciała astralne jak w filmie „Nie patrz w górę”, ale z pewnością będą łożyć na wszystko, co pozwoli im przeżyć. Państwa zamożniejsze i mające jakąś strategię polityczną na przyszłość już się przygotowują na czarny scenariusz. Rozwijają geoinżynierię, czyli tak wielkie interwencje w ziemię, wodę i powietrze, że mogą zmienić planetarny klimat.
Teksańska masakra siarką
Mamy rok 2030. Królowa holenderska, arystokraci weneccy i politycy z Singapuru w sekrecie zbierają się w posiadłości teksańskiego miliardera z branży wydobywczej. Chcą ratować swoje kraje, podtapiane przez podnoszące się z powodu zmian klimatycznych wody. Teksańczyk ma dla nich rozwiązanie: niemal natychmiast oziębi klimat przy pomocy rakiet napełnionych dwutlenkiem siarki. Rozpylony w stratosferze stworzy efekt wulkanicznego wybuchu, zasłoni słońce i zatrzyma topienie lodu, a zatem również podnoszenie wód.