Instytut pamięci genowej
Nasze genomy to skarbnice zaginionych światów. To jest dopiero bagaż przeszłości
Paleogenetyka to w antropologii najszybciej rozwijająca się dziedzina – dosłownie każdy miesiąc przynosi nowe i często sensacyjne fakty i interpretacje. Ale skąd się biorą paleogeny, czyli jej materiał badawczy? Przede wszystkim, rzecz jasna, ze skamieniałości. W szczególnych warunkach, zwłaszcza niskiej temperatury i wilgotności, fragmenty DNA potrafią przechować się przez tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy lat, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Najstarsze jak dotąd praludzkie DNA odczytano ze szkieletów w jaskini Sima de los Huesos w Hiszpanii datowanych na ok. 400 tys. lat. Dziś znamy kopalne geny trzech różnych homininów: neandertalczyków, denisowian i nas, czyli Homo sapiens, nieraz należących do archaicznych, wymarłych już populacji naszego gatunku. Ale najwięcej genów, które przetrwały z odległej przeszłości, tkwi w nas samych, nasze genomy to prawdziwe skarbnice zaginionych światów.
Jeśli tylko ok. 2 proc. współczesnych DNA to tak zwane sekwencje kodujące, a więc bezpośrednio zaangażowane w funkcje życiowe, to dlatego, że znaczna część reszty stanowi bezużyteczny już ślad przeszłości: dawne, wbudowane w nasze chromosomy genomy wirusów, pozostałe po minionych epidemiach i pandemiach, tak zwane pseudogeny, a więc resztki funkcjonujących kiedyś genów, które przestały być użyteczne (na przykład geny węchu, których nasi przodkowie potrzebowali znacznie bardziej niż my), czy tak zwane skaczące geny (transpozony), które same potrafią się w genomach powielać.
Cały ten genetyczny bagaż, w każdej komórce ciała, kopiowany jest przy każdym podziale i przekazywany dalej – w przypadku komórek płciowych kolejnym pokoleniom. Kod genetyczny jest niezwykle przemyślny i skuteczny, ale z jednym ma duży kłopot – wśród wielu jego funkcji brak klawisza „delete”, który pozwoliłby łatwo pozbywać się niepotrzebnego dziedzictwa.