Na głodzie chłodu
Betonoza, głód chłodu, brak czasu. Jak miasta walczą z globalnym ociepleniem
W polskiej dyskusji o zmianach klimatu dominuje specyficzna narracja – strach przed Zielonym Ładem. Oczywiście temat społecznych konsekwencji określonej polityki jest bardzo ważny. Nie może jednak przesłaniać innych kwestii – takich jak dostosowywanie zagospodarowania przestrzeni do celów związanych z adaptacją i mitygacją, czyli ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych. Do wielu państw zmiany klimatyczne już dawno temu doszły ze znacznie większą intensywnością niż do Polski. Wymusiło to wiele radykalnych działań, wciąż trudnych do wyobrażenia nad Wisłą.
Przymusowe przeprowadzki
Przykładem Australia. Kolejne rekordy temperatur powodują gorączkowe działania tamtejszych władz publicznych, np. schładzanie przedmieść uwzględniające zakaz budowania domów jednorodzinnych z ciemnymi dachami. Intensywnie próbuje się uniezależniać przedmieścia od transportu samochodowego. Priorytetowe stało się wyznaczanie miejsc i obiektów przyczyniających się do redukcji ciepła.
Znacząca część tych działań odbywa się niejako kosztem dotychczasowego sposobu zagospodarowania przestrzeni, w szczególności kosztem własności prywatnej. Choćby w Grantham. To małe australijskie miasteczko po licznych powodziach zostało w całości przeniesione na bezpieczniejszy teren. Podobnie jest z brytyjską wsią Happisburgh, borykającą się z problemami erozji linii brzegowej. Mieszkańcy są niechętni przesiedleniu, ale zagrożenie dla ich egzystencji staje się coraz bardziej poważne. Władze publiczne próbują więc przejmować sąsiednie tereny – albo wyłączając je z dotychczasowego użycia, albo wykorzystując do budowy kolejnych buforów.
To problem nie tylko małych miejscowości przybrzeżnych. Skutki zmian klimatycznych wymuszają budowę nowego centrum Kuala Lumpur i nowej stolicy Indonezji.