Zbiornik i węzeł. Czy Racibórz Dolny i węzeł wodny Wrocławia uratują miasto przed zalaniem?
Nie da się ukryć, że powodzie były, są i będą. Rozmiary katastrof przybierają zwłaszcza na obszarach górskich, gdzie woda ma niewiele miejsca, by wsiąkać w podłoże i się rozlewać.
Wiele mniejszych zbiorników retencyjnych w Sudetach powstało w początkach XX w., niektóre z pompą oddawali sami cesarze. Impulsem do budowy zbiorników na wezbrane wody była przede wszystkim katastrofalna powódź 1880 r.
Czytaj także: Z wodą to nie przelewki. Sami prosimy się o powódź?
Od XVIII w. pogłębiano też i prostowano Odrę. W 1819 r. podpisany został tzw. protokół bogumiński, który zapoczątkował proces rozbudowy i regulacji rzeki na wielką skalę. Jak kończy się regulowanie rzek, zrozumiano dość szybko. Jeśli woda, zamiast meandrować i rozlewać się szeroko, spływa w wąskim korycie, fala powodziowa jest dużo wyższa.
Impulsem do budowy zbiornika pod Raciborzem również były powodzie. Pierwszą jego koncepcję opracowano już w 1883 r.
PRL nie dał rady
Co innego zbudować jednak tamę na niewielkiej rzece, a co innego molocha, który ma przyjąć setki milionów litrów wody. Pierwsze opracowania dotyczące zbiornika na Odrze powstały w latach 60. ubiegłego wieku. Okazały się zbyt śmiałe jak na skromne możliwości gospodarcze kraju i pomysł zarzucono.
Kolejną wersję projektu opracowano dopiero dekadę później, w połowie lat 70. Potem przyszedł kryzys, następnie upadek PRL-u, a w końcu państwo polskie długo było zbyt ubogie, by realizować wielkie projekty inwestycyjne.