Ochrona to walka
Ile dzikości Europa może znieść? Trwa gorący spór. Spójrzmy na przyrodę jak na front wojny
JĘDRZEJ WINIECKI: – Czy Europa powinna być dziksza?
GUILLAUME CHAPRON: – Dzikości może być tyle, ile ludzie są w stanie znieść. Żubr, który kilka lat temu przeszedł z Polski do Niemiec, został od razu zastrzelony. Wydaje się, że Niemcy nie są gotowi na współistnienie z dużymi zwierzętami, mimo że znalazłoby się tam mnóstwo miejsca dla żubrów, łosi i niedźwiedzi. Próba wprowadzenia ich do środowiska jest wykonalna i może się powieść. Zadomowią się, powiększą liczebność i ją ustabilizują, ale bez społecznej akceptacji taka operacja spotka się z ostrą reakcją i skończy bardzo źle.
Jest jednak coś niesamowitego w tym, że mieszkając na jednym z najgęściej zaludnionych kontynentów, dajemy radę żyć obok 21 tys. wilków, 18 tys. niedźwiedzi brunatnych i 9 tys. rysi. Odbudowa ich populacji stała się jednym z największych sukcesów w ochronie europejskiej przyrody. Kto by jeszcze 40 lat temu przypuszczał, że we wszystkich kontynentalnych państwach członkowskich Unii Europejskiej – może z wyjątkiem Luksemburga – będziemy mieli rozmnażające się populacje wilków. Dochodzi do takich paradoksów jak w Holandii. Jest tam mniej więcej tyle wilków, co w całej Norwegii, składającej się przecież prawie z samych lasów i gór.
Do wilków się tam strzela. Na zabicie jednej dziesiątej swojej populacji właśnie zdecydowała się Szwecja.
Na rozwiązanie konfliktu z wilkami nie ma szans, możliwe są tylko kompromisy. Wilki ograniczają liczbę zwierząt kopytnych, które powodują szkody w uprawach leśnych. Co może zadowalać leśników i właścicieli lasów. Myśliwi już się nie cieszą, bo konkurują z wilkami o te same zwierzęta. Wilki są oportunistyczne, łatwo się dostosowują, mogą żyć prawie wszędzie. W Holandii wciskają się między drogi, supermarkety i zabudowę miejską.