Cirrusy i stratocumulusy
Cirrusy i stratocumulusy. Czy to chmury zdecydują o losach naszej planety?
Obserwacje satelitarne pokazały, że chmury zakrywają średnio 70 proc. powierzchni globu. Najmniej jest ich w strefie wyżów podzwrotnikowych i ponad lądolodem Antarktydy, najwięcej – nad południowym Pacyfikiem, wzdłuż równika i w umiarkowanej strefie półkuli północnej, czyli u nas. Wszystkie są oczywiście przedmiotem wielu badań naukowych. Bardzo poważnie interesują się nimi również klimatolodzy, którzy w ostatnich dekadach zdali sobie sprawę, że te efemeryczne byty uformowane z małych kropelek wody mogą mieć znacznie większy wpływ na klimat niż wcześniej sądzono.
Co więcej, wiele wskazuje, że ich znaczenie jako aktywnych graczy będzie rosło w miarę podnoszenia się temperatury na globie. Kłopot polega na tym, że wciąż nie za bardzo wiemy, w jaki dokładnie sposób chmury zachowają się na klimatycznej planszy – ze względu na ich olbrzymią różnorodność. I nie ma jednego wzoru matematycznego, za pomocą którego dałoby się opisać zarówno reakcję chmur na zmiany zachodzące w atmosferze, jak i reakcję atmosfery na zmiany zachodzące w chmurach. Tymczasem to właśnie w nich może się kryć odpowiedź na pytanie, o ile ociepli się świat do końca tego stulecia.
Klimatolodzy tworzący scenariusze przyszłości często posługują się pojęciem czułości systemu klimatycznego. Chodzi tu o próbę przewidzenia, o ile podniesie się temperatura na Ziemi, jeśli stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze podwoi się w stosunku do czasów sprzed epoki przemysłowej. Wówczas koncentracja dwutlenku węgla wynosiła 280 części na milion (ppm), podczas gdy dziś przekracza 420 ppm. Ten wzrost – błyskawiczny, gdyby upływ czasu mierzyć zegarem geologicznym – przypadł głównie na drugą połowę XX w. oraz na obecne stulecie. Jeśli to szalone tempo z ostatnich dekad utrzyma się w kolejnych, wówczas za ok.