Obrona Ksantypy
Sokrates: jaki był? Co by dziś powiedział i czy w ogóle chciałby z nami rozmawiać
AGNIESZKA KRZEMIŃSKA: Książki o Sokratesie wypełniają biblioteki po brzegi. Po co pisać kolejną?
KRZYSZTOF ŁAPIŃSKI: Żył w świecie podobnym do naszego – w czasach demagogów, politycznych manipulacji i głębokiej polaryzacji. Autorytetem dla Ateńczyków był wówczas Gorgiasz z Leontinoj, który twierdził, że nie da się poznać prawdy, pozostaje więc operowanie opiniami korzystnymi w danej chwili; uczył, jak panować nad tłumami za pomocą sztuczek argumentacyjnych. Sokrates działał w kontrze do takich retorów. Oni rozmywali znaczenia pojęć, on zaś próbował formułować ścisłe definicje.
Przecież mówił, że nic nie wie.
Raczej uświadamiał sobie, że wszyscy ludzie są w pewnym sensie niekompetentni. Jego poprzednicy, filozofowie przyrody, wygłaszali konkretne tezy o naturze rzeczywistości. Sokrates odrzucał przekonanie, że można wiedzieć wszystko, kładł za to nacisk na dociekanie prawdy. Dzisiaj różne strony sporów politycznych zakrzykują się nawzajem, zamiast wchodzić w rzeczową rozmowę. Wtedy też tak było – sofiści porównywali dyskusję do walki na pięści. Dla Sokratesa była ona jednak wspólnym poszukiwaniem i doświadczeniem dialogu. Przekształcił filozofię w aktywność – nieustanne dążenie do prawdy poprzez stawianie pytań. Po raz pierwszy pokazał, że są one ważniejsze niż odpowiedzi. W XX w. przypomniał to Leszek Kołakowski.
„Wiem, że nic nie wiem” to też paradoks, a Grecy je uwielbiali. Podobny charakter ma maksyma wyroczni delfickiej „poznaj samego siebie”, którą mój bohater uczynił punktem odniesienia. Położył nacisk na człowieka jako obiekt namysłu. Jego natarczywe pytania, wynikające z troski o duszę, którą pojmował jako nośnik myśli i cnót, miały porządkować myślenie i postępowanie rozmówcy.