Kawia i orłan kontratakują
Kawia i orłan kontratakują! Spór o nazwy zwierząt rozpala język i naukę
Niedawny artykuł profesorów Wojciecha Piaseckiego i Tomasza Heesego kończy się wezwaniem do Rady Języka Polskiego o obronę nazwy naszego herbowego ptaka, czyli orła bielika. Generalnie tekst ten reprezentuje pogląd, że polskie nazwy zwyczajowe organizmów nie powinny być zmieniane przez pojedynczych ekspertów. Niepochlebne opinie o aktualizacji zaproponowanej w 2015 r. przez Włodzimierza Cichockiego i współpracowników, a wydanej przez Muzeum i Instytut Zoologii PAN, nie są rzadkie. Również znany popularyzator przyrody Adam Wajrak nie jest nią zachwycony.
Opinie można mieć i wyrażać. Heese może podpierać je własnym autorytetem jako współautor słownika polskiego nazewnictwa ryb. Jednak za opiniami powinna stać argumentacja. Mam wrażenie, że choć negatywne zdanie o propozycjach nowych nazw organizmów podzielają osoby o odmiennych światopoglądach, to w tym jednym zakresie rzecz daje się sprowadzić do płytkiego konserwatyzmu. Odnosi się on nie do realiów, lecz do przefiltrowanych przez własne poglądy wyobrażeń o przeszłości. Tymczasem tradycja jest o wiele bardziej barwna.
Widzenia upośledzenie
Piasecki i Heese zaczynają tezą, skądinąd prawdziwą, że nazewnictwo gatunków jest regulowane kodeksami taksonomicznymi, a nazwy w językach narodowych są tylko zwyczajowe. Gatunków żyją miliony, większość jest znana tylko wąskiemu gronu specjalistów, więc tylko niewielki wycinek ma lokalne nazwy, takie jak dąb szypułkowy (nazwa naukowa Quercus robur L 1753) czy niedźwiedź brunatny (Ursus arctos Linnaeus 1758). Skoro zaś nawet one nie są oficjalne w świecie nauki, to ma nimi rządzić zwyczaj.