Czy AI jest do… bańki?
Czy AI jest do… bańki? Słychać jęki zawodu, zapala się coraz więcej czerwonych lampek
Kiedy w połowie października Sam Altman – charyzmatyczny szef OpenAI, które stworzyło ChatGPT – zapowiedział na platformie społecznościowej X (d. Twitter), że jego firma zacznie „traktować dorosłych jak dorosłych”, czyli pozwoli AI generować treści erotyczne, w sieci zawrzało: tonący seksu się chwyta…
Jęk zawodu
Choć porównanie obecnej sytuacji OpenAI – start-upu wycenianego na rekordowe 500 mld dol. – do tonącej osoby wydaje się na razie przesadzone, to jednak mijający rok był dla niego wyjątkowo trudny. Szczególnie końcówka, kiedy stracił pozycję lidera w dziedzinie tzw. dużych modeli językowych (LLM; zalicza się do nich ChatGPT) na rzecz Google, który udostępnił swój najlepszy algorytm generatywnej sztucznej inteligencji: Gemini 3.0. W standardowych testach pokonał on niemal w każdym aspekcie ChatGPT-5 – model, na który z niecierpliwością czekano od marca 2023 r., czyli premiery słynnego ChatGPT-4.
To napięcie umiejętnie podgrzewał Altman, m.in. mówiąc podczas ubiegłorocznego spotkania ze studentami na Uniwersytecie Stanforda, że GPT-4 to zdecydowanie najgłupszy model, jakiego kiedykolwiek musiano używać. Czytaj: mamy w zanadrzu coś znacznie lepszego. A na początku tego roku pisał na firmowym blogu, że OpenAI już wie, jak zbudować AGI, czyli mityczną ogólną sztuczną inteligencję, która jest Świętym Graalem całej branży AI. Chodzi o system wykonujący zadania na poziomie ludzkich zdolności umysłowych, a nawet lepiej. Na tym jednak nie poprzestał, sugerując, że firma weszła właśnie na wyższy poziom, czyli tworzenia superinteligencji, która miałaby powstać w ciągu najbliższych kilku lat i być mądrzejsza niż umysły wszystkich ludzi razem wziętych.
Jednak gdy 7 sierpnia br. udostępniono ChatGPT-5, to zamiast zachwytów rozległ się gremialny jęk rozczarowania.