
Fot. Marieke Kuijjer, Flickr, (CC BY SA)
Jeremy Rifkin, amerykański krytyk współczesnego społeczeństwa i wizjoner lepszej przyszłości, przekonuje, że jedynym wyjściem z nasilającego się kryzysu energetycznego jest przestawienie się na gospodarkę wodorową. Zasoby wodoru, jednego ze składników wody, są potencjalnie nieograniczone. Jako paliwo ma same zalety – podczas jego spalania powstaje czysta energia, a jedyna pozostałość to woda. Żadnych więc problemów z emisją gazów cieplarnianych, przyczyniających się, zdaniem wielu naukowców, do globalnego ocieplenia atmosfery.
Szczęśliwy przypadek
Problem w tym, że uwolnienie wodoru z wody jest procesem bardzo energochłonnym, dlatego pozyskuje się go dzisiaj w procesie przeróbki gazu ziemnego lub węgla. W efekcie jako produkt uboczny nieustannie powstaje dwutlenek węgla, gaz, z którym staramy się coraz intensywniej walczyć. W styczniu br. czasopismo „MIT’s Technology Review” opisało rezultaty prac niewielkiej amerykańskiej firmy technologicznej Nanoptec, finansowanej w dużej mierze przez agencję astronautyczną NASA i departament energii USA. Naukowcy z Nanoptec zaprojektowali proces pozyskiwania wodoru na drodze fotolizy wody – polega on na rozkładzie cząsteczki wody na wodór i tlen pod wpływem światła słonecznego. Metoda wygląda na tyle obiecująco, że Nanoptec bez trudu pozyskał pieniądze prywatnych inwestorów, które umożliwią budowę instalacji pilotażowej. Czy jesteśmy świadkami narodzin wymarzonej przez Rifkina gospodarki wodorowej?