Troje Brytyjczyków, Francuz i Szwedka nurkowali na początku czerwca w pobliżu wyspy Tatawa i Parku Narodowego Komodo u wschodnich wybrzeży Indonezji, kiedy porwały ich silne prądy. Po dziesięciu godzinach dryfowania udało im się dobić do bezludnej wyspy. Okazało się jednak, że zamieszkuje ją groźny waran. Dobrze, że wśród nurków znajdował się były komandos, gdyż musieli stoczyć prawdziwą walkę z rozeźlonym smokiem. Nie mając do dyspozycji, jak św. Jerzy, zbroi, kopii i koni, zmuszeni byli użyć kamieni. Rozbitkom udało się przepędzić gada na drugą stronę wyspy. Szczęśliwie dzień później ekipa ratunkowa znalazła ich na plaży wycieńczonych, ale zdrowych.
Warany z Komodo wyglądają jak legendarne smoki. Te groźne jaszczury mają czasami nawet trzy metry długości, baryłkowaty, pokryty łuskami tułów, ostre pazury, długi ogon, masywną szyję i szczękę, w której sterczy 60 zębów. Chociaż robią wrażenie ociężałych – swoje ofiary (najczęściej zwierzęta, ale i własne młode, a nawet ludzi) atakują znienacka szybko i zwinnie. Nawet jeśli nie udaje się im zabić ofiary na miejscu, ich ukąszenie jest zabójcze, ponieważ w ślinie jest mnóstwo bakterii wywołujących natychmiastową infekcję. Wypisz, wymaluj, odpowiada waran pierwotnemu wyobrażeniu smoka, brakuje mu tylko nietoperzowych skrzydeł.
Bez smoka ani rusz
Smok w powieściach fantasy to postać obowiązkowa. Zazwyczaj pilnuje skarbów, lubi na nich sypiać w głębi górskich pieczar, podpala wioski, sieje strach wśród ludzi, przelatując nad ich głowami, chętnie też zjada dziewice i młodzieńców. Uśmiercenie tego potwora jest celem wielu bohaterów. – Smoki jako strażnicy skarbów to zwierzęta inicjacyjne – mówi etnolog prof. Piotr Kowalski z Instytutu Etnologii i Antropologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.