Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Jak wielkie sklepy zmieniają się pod wpływem kryzysu

Leszek Zych / Polityka.pl
Wraz ze spowolnieniem gospodarczym w wielkim handlu nastał czas porządków. W przenośni i dosłownie.

Wygląd, ceny i asortyment nieustannie przystosowuje się do bieżących potrzeb klientów. Firmy badawcze potrafią już obliczyć siłę nabywczą mieszkańców konkretnych ulic, osiedla czy nawet bloku. Dlatego sklepy tej samej sieci czasem mocno się różnią między sobą. Sąsiadujący z blokowiskiem supermarket Tesco pod wieloma względami przypomina Biedronkę. Ten sam sklep zlokalizowany w luksusowym centrum handlowym ma cechy delikatesów.

Ponieważ klienci kupują rozważniej, nie tak łatwo jak dawniej ulegają impulsom, handlowcy starają się temu przeciwdziałać i częściej zmieniają aranżacje sklepów. Dlatego Real prowadzi tzw. remodeling. Z jednej strony chodzi o to, żeby przez przejrzysty układ towarów ułatwić klientom zakupy, a z drugiej, zachęcić do zostawienia w kasie pieniędzy. Nieprzypadkowo w zmodernizowanych sklepach Real półki ze słodyczami obniżono do wysokości 1,5 m. Chodzi o to, by najdroższe cukierki były na wysokości oczu najmłodszych. Z tego samego względu Carrefour wraca do swojej dawnej tradycji – eksponowania na stoiskach dużych ilości wybranych produktów. Klient ponoć chętniej sięga np. po majonez, gdy napotka piramidę słoików pod sufit.

Tracą najmniejsi

Porządki oznaczają również zmianę struktury i organizacji samych sieci. Z opracowań, dotyczących handlu wielkopowierzchniowego w Polsce, wynika, że okres najszybszego rozwoju ma on już za sobą. W grudniu 2008 r. działało w Polsce ponad 122 tys. sklepów ogólnospożywczych. Wśród nich 350 hipermarketów (wzrost w ciągu roku o 6 proc.), 1872 supermarkety (wzrost o 12 proc.) oraz 1868 dyskontów (9 proc.). W 2009 r. otwarto zaledwie kilka hipermarketów. Tempo inwestycji wyraźnie osłabło, ale nie jest temu winny kryzys, lecz przede wszystkim brak atrakcyjnych lokalizacji dla sklepów powyżej 5 tys.

Reklama