Jeszcze jesienią górale byli pełni niepokoju. Smutne wieści o kryzysie gospodarczym mogły przecież zniechęcić urlopowiczów do przyjazdu. Okazuje się, że wcale nie jest źle. Namacalnym dowodem były rekordowe w tym roku gigantyczne korki na Zakopiance w okresie poświątecznym i noworocznym. Utknął w nich nawet zmierzający na Sylwestra pod Tatrami Colin Farell.
Właściciele kwater i hotelarze nie zauważyli znacząco mniejszej liczby rezerwacji. Choć te najsłabsze miejsca noclegowe, o najniższym standardzie, jeśli nie wprowadziły w ostatniej chwili promocyjnych cen, wciąż mają wolne pokoje. Nie widać także, by spadła liczba gości zza wschodniej granicy, którzy od kilku lat coraz tłumniej przyjeżdżają w polskie góry w okresie prawosławnych Świąt Bożego Narodzenia. – Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini świetnie wypełniają lukę, która do niedawna powstawała po okresie sylwestrowym, a przed feriami w polskich szkołach – przyznaje Elżbieta Tomczyk-Miczka z Małopolskiej Organizacji Turystycznej. Dodaje, że uchodzą także za świetnych klientów: – Są zwykle zadowoleni ze standardu, jaki wybierają, a nadto chętnie wydają w Polsce pieniądze, kupując tu m.in. sprzęt i odzież sportową.
Pierwsze tygodnie tegorocznego sezonu narciarsko-snowboardowego na Podhalu pokazują, że ta akurat branża okazuje się w miarę odporna na globalne zawirowania gospodarcze. Atutem Polski przez pewien czas stało się wprowadzenie euro na Słowacji – i związane z tym podwyżki cen tamtejszych hoteli i wyciągów. Teraz jednak walka o klienta – zwłaszcza tego ze Wschodu – rozgorzała na nowo. Słowacy zachęcają do przyjazdu nie tylko licznymi promocjami, ale i inwestycjami w infrastrukturę – zarówno drogową, jak hotelową i wyciągową.
Kłopoty może za to sprawiać pogoda.
To brak śniegu oraz temperatury powyżej zera, uniemożliwiające sztuczne naśnieżanie, sprawiły, że sezon 2009/2010 zaczął się w Zakopanem stosunkowo późno, bo dopiero tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Ba, symbol narciarskiej Polski, jakim są wyciągi na Kasprowym Wierchu wciąż stoją – w Kotłach Goryczkowym i Gąsienicowym śniegu wciąż jest zbyt mało. W samym Zakopanem teraz jest ledwie 10 cm śniegu. Wyraźnie lepiej jest dopiero powyżej 1700 m n.p.m. - co zresztą meteorolodzy uznają za kolejny przejaw pogodowych anomalii. Na nartach i snowboardzie jeździ się teraz tylko dzięki sztucznemu naśnieżaniu. Miejsca, gdzie działają armatki i kursują wyciągi, są tłumnie oblegane. Narciarze narzekają, że wszędzie są kolejki i tłok.
Na kłopoty z pogodą i rosnącą konkurencję Podhale próbuje odpowiadać m.in. uruchomieniem basenów termalnych w Bukowinie Tatrzańskiej (największe w kraju, z wodą o temperaturze 27-36 stopni Celsjusza, wydobywaną z głębokości 2400-2700 m). Pojawiają się też coraz to nowe kompleksy wyciągów – najnowszy to RusinSki w Bukowinie. Gości przyciągnąć ma wreszcie wyższy standard góralskich apartamentów – coraz częściej oferujących chociażby sauny czy jacuzzi. Właściciele wiedzą już, że tradycyjne kuligi, połączone z zakrapianymi posiadami, to za mało. Inwestują więc w modne ostatnio zabiegi i kuracje określane – czasem nieco na wyrost – jako spa. Pojawiają się też nowe atrakcje dla turysty, który zmęczy się szaleństwem na nartach – quady, śnieżny motocross, rajdy skuterami śnieżnymi, a dla dzieci zjazdy na dmuchanych oponach po specjalnych torach przeszkód.
CZYTAJ TAKŻE - Narciarski blog Krzysztofa Burnetki - zimowy styl życia, czyli góry, narty, deska… i cała reszta: http://narty.blog.polityka.pl