Trudno wyobrazić sobie sytuację, że rządy demokratycznych krajów decydują się wydać ogromne pieniądze podatników bez opinii ekspertów. Po ogłoszeniu przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) pandemii świńskiej grypy decyzja o masowym zakupie szczepionek wydawała się oczywista – eksperci WHO nie mieli przecież wątpliwości, że zagrożenie jest ogromne. Rządy wielu krajów wydały setki milionów euro na szczepionki, których teraz usiłują się pozbyć. Identycznie postąpił rząd fiński, mający w grupie doradców strategicznych WHO swojego człowieka. Jest nim prof. Juhani Eskola. Tymczasem duńska prasa niedawno doniosła, że kierowany przez niego Fiński Narodowy Instytut Zdrowia i Opieki Społecznej tylko w 2009 r. otrzymał na badania od GlaxoSmithKline, czołowego producenta szczepionek, ponad 6 mln euro i 9 mln dol. Pointą tego skandalu jest fakt, że inni eksperci WHO badający sprawę orzekli, że żadnego konfliktu interesów nie było. Grupa ekspertów WHO, związanych finansowo z koncernami farmaceutycznymi, jest zresztą dużo większa. Zidentyfikowała ją komisja śledcza powołana przez Komisję Europejską.
Prof. Andrzeja Górskiego, wiceprezesa Polskiej Akademii Nauk, próba ukrycia przez WHO skandalu pod dywanem nie dziwi. – W prasie naukowej od dawna już pojawiają się głosy, że autorytety ze Światowej Organizacji Zdrowia lobbują na rzecz przemysłu farmaceutycznego. Przed kilku laty WHO w cudowny sposób rozmnożyła grupę chorych na nadciśnienie wyrokując, że stan, który do tej pory uważany był za zadowalający (ciśnienie 140 na 90), teraz kwalifikuje się do leczenia. Rzesze ludzi, dotąd nieprzyjmujących leków kardiologicznych, ruszyły do aptek.
Wiele naszych sław medycznych też nie dostrzeże w postępowaniu fińskiego kolegi nic nagannego. Przecież nie wziął tych pieniędzy do kieszeni, tylko przeznaczył na rozwój instytutu.