Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Entente cordiale

Sojusz Daimlera i Renault-Nissan

Motoryzacyjna wielka trójka - niemiecki Daimler i francusko-japoński Renault-Nissan zawarły pakt o współpracy pieczętując go wymianą akcji. Gratuluje, życzę powodzenia, ale wielkich perspektyw dla nowego związku nie widzę.

O tym, że Daimler, produkujący Mercedesy, szuka partnera do współpracy, wiadomo było od dawna. Rozmawiał z wieloma firmami, ponoć najkrócej z BMW. Między Stuttgartem a Monachium jest wiele animozji, więc nic z tego wyjść nie mogło. Kiedy szansa na porozumienie niemiecko-niemieckie zawiodła, na horyzoncie pojawili się Francuzi. Komunikat dotyczący motoryzacyjnego francusko-niemieckiego entente cordiale wylicza rozmaite korzyści, jakie odniosą obie strony: wspólne auta małolitrażowe i dostawcze, wymiana doświadczeń w dziedzinie konstrukcji silników benzynowych i wysokoprężnych, a także napędu elektrycznego. Nowy sojusz ma zostać przypieczętowany krzyżową wymianą akcji między partnerami według takiego schematu:

archiwum redakcji/PolitykaDaimler-Nissan-Renault

Oficjalny komunikat nie wskazuje jednak prawdziwej przyczyny, dla której Daimlerowi tak zależało na pozyskaniu francusko-japońskiego sojusznika. Zdaję sobie sprawę, że dla polskiego czytelnika owa przyczyna może brzmieć jak herezja. Mercedes uchodzi u nas za wzór motoryzacyjnej doskonałości, zaś do aut francuskich i japońskich mamy większy dystans (choć ostatnio malejący). Świat się jednak zmienia i dziś to Renault oraz Nissan mają większe atuty niż Mercedes. Świadczą o tym nie tylko wyniki sprzedaży – kurczące się w przepadku Niemców, a rosnące u Francuzów. Wszystko za sprawą CO2- gazu cieplarnianego, przekleństwa europejskiego przemysłu.

Unijne przepisy wprowadziły dla producentów samochodów rygorystyczne normy emisji liczone średnio od całej gamy produkowanych aut. Wiadomo, że im silnik większej pojemności, tym więcej emituje CO2. A Mercedes produkuje głównie duże auta, więc średnia wychodzi mu grubo ponad unijną normę. Musi szybko obniżyć emisję o 19 proc., inaczej czekają go dotkliwe kary. Jedynym rozwiązaniem jest poszerzenie gamy o samochody małolitrażowe.

Reklama