Sprawa Pandy ściągnęła przed bramę zakładów Fiat Auto Poland (FAP) w Tychach kilku kandydatów na urząd prezydenta. Był rozdający jabłka lider SLD Grzegorz Napieralski, był Bogusław Ziętek, szef Sierpnia’80, związku zawodowego wyjątkowo silnego w FAP, nie zabrakło też Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS zapewnił, że jeśli zostanie prezydentem, sprawy takiej jak z Pandą płazem nie puści. „W takich sytuacjach będę interweniował” – obiecywał wychodzącym z pracy pracownikom Fiata. Do dziś nie wyjaśniono, czy związkowa ciężarówka „S” z mównicą zatarasowała wyjazd z parkingu, czy też nie, i jak wiele osób słuchało przemówienia z politycznej sympatii, a ilu, bo nie mogło wyjechać. Bez wątpienia jednak Panda była ważnym wehikułem tej kampanii.
Produkowane w zakładach Fiat Auto Poland w Tychach – największej europejskiej fabryce Fiata – małolitrażowe auto miało pierwotnie nazywać się Gingo. Zamiany na Pandę dokonano na chwilę przed debiutem w 2003 r., wykorzystując nazwę kończącego żywot po dwóch dekadach kultowego modelu. Choć starej Pandy z obecną w sensie technicznym nic nie łączy, to historyczna marka w nowym wcieleniu świetnie się sprawdziła. Przez ostatnie lata był to jeden z najlepiej sprzedających się modeli Fiata. W ciągu siedmiu lat wyprodukowano w Tychach blisko 1,8 mln egzemplarzy, z czego tylko w ubiegłym roku ok. 300 tys. Załoga musiała pracować w wolne dni, żeby nadążyć z zamówieniami. To zasługa nie tylko udanego projektu, ale także jakości, z której polski zakład słynie w całym koncernie. Właśnie jakość i niskie koszty produkcji przesądziły o tym, że Paolo Coda, ówczesny szef Fiat Auto, zadecydował niegdyś, by produkcję powierzyć Tychom.