Jacek Żakowski napisał znamienity artykuł okładkowy o „ikonach” polskiego liberalizmu: Balcerowiczu, Bieleckim, Bonim i Belce (POLITYKA 32). Szczerze mówiąc, nie za bardzo interesuje mnie pytanie autora, o co kłócą się „Czterej panowie B.” i co z tego wyniknie. Ale przy okazji redaktor Żakowski dokonał paru uogólnień na temat liberalizmu w ogóle, a polskiego w szczególności i ukuł nawet specjalny termin: „wulgata” dla opisu podstawowych idei liberalnych. I to właśnie domaga się riposty, bo, jak pisał Konfucjusz: „gdy słowa tracą swe znaczenie, ludzie tracą wolność”.
Wulgata i sublima
Wulgarna teoria ekonomiczna (wulgata) zakłada, zdaniem Żakowskiego, że „im mniej państwa (zwłaszcza w gospodarce), tym lepiej. Podatki i składki tym lepsze, im niższe. Budżet im szczuplejszy, tym lepszy. Prywatne jest dobre, a państwowe (publiczne, społeczne) złe... Tylko rynek może rozwiązać nasze prawdziwe problemy, bo tylko on skutecznie mobilizuje oraz trafnie ocenia i wycenia”.
Nie wiem dokładnie, kogo autor do wyznawców wulgaty zalicza – wydaje się, że z opisywanej przez niego czwórki tylko Balcerowicza. Ja się nie przyznaję.
Pewnie, a contrario, wysublimowana teoria ekonomiczna powinna brzmieć mniej więcej tak: „Im więcej państwa (zwłaszcza w gospodarce), tym lepiej. Podatki i składki tym lepsze, im wyższe. Budżet im bardziej rozdęty, tym lepszy. Państwowe, społeczne jest dobre, a prywatne, indywidualne złe.