Nawet najwybitniejsi ekonomiści nie są zgodni, co dalej ze światową gospodarką. Czy kryzys naprawdę się skończył, czy może niedługo wróci? Czy grozi nam eksplozja inflacji, więc nasze oszczędności gwałtownie stopnieją? A może przeciwnie – czeka nas deflacja, więc lepiej wstrzymywać się z zakupami, bo pieniądze będą zyskiwać na wartości? Skoro nawet eksperci są bezradni, to znak, że żyjemy w wyjątkowo niestabilnych czasach. Jak zatem inwestować, by potem nie żałować?
Odważnie
• Polacy wracają do funduszy inwestycyjnych – tej treści komunikaty słyszymy głównie od samych funduszy. Jak jest naprawdę? Z pewnością wiele się zmieniło w porównaniu z 2009 r., gdy sporo osób panicznie wycofywało swoje pieniądze po załamaniu na giełdach. W pierwszej połowie tego roku część z nich, zachęcona wzrostem kursów akcji wielu spółek, ponownie zainwestowała w fundusze.
Dla ryzykantów najlepsze, bo pozwalające zarobić nawet 50–70 proc. w skali roku (oczywiście podczas hossy na giełdach), są fundusze akcyjne. Można wybierać nie tylko między rynkiem polskim, europejskim czy amerykańskim. Niektóre towarzystwa oferują również fundusze rynków BRIC, czyli Brazylii, Rosji, Indii i Chin. To na nich można najwięcej zarobić – i oczywiście najwięcej stracić, bo tamtejsze giełdy są najmniej przewidywalne.
• Zamiast wybierać agresywne fundusze inwestycyjne i powierzać swoje pieniądze innym, można także samemu spróbować gry na giełdzie. Prywatyzacja PZU, a potem Taurona spowodowała, że wiele osób zdecydowało się założyć rachunki w biurach maklerskich i zostać inwestorami giełdowymi.