Pech chciał, że akurat zaczęły się ferie szkolne, a Egipt to najpopularniejszy cel rodzinnych wyjazdów w poszukiwaniu ciepła i słońca. Zimą właściwie jedyny, bo Tunezja czy Maroko o tej porze nie gwarantują tego co Morze Czerwone. Zresztą w Tunezji też jest niespokojnie. A na dalekie egzotyczne wyprawy, na plaże Dominikany czy Malediwów, mało kogo stać. To już zupełnie inna półka cenowa.
Zima małych interesów
Większość polskich biur podróży czasowo zawiesiła wysyłanie kolejnych turnusów do Egiptu i Tunezji. Niektóre awaryjnie ewakuowały turystów przerywając im pobyt, inne czekały do końca ustalonych terminów. – Lutowe pobyty naszych rodaków w Egipcie i Tunezji były niemal w całości przez biura opłacone, a klienci, którzy nie polecieli, będą domagać się teraz zwrotu pieniędzy. Niektóre firmy mogą takiego obciążenia nie wytrzymać – przewiduje Jan Korsak, szef Polskiej Izby Turystyki. Jego zdaniem, największe straty finansowe poniosą firmy, które zawiesiły loty (np. Rainbow Tours, Exim Tours, Neckermann, TUI).
– Zimą nie robi się wielkich interesów. Może te wydarzenia wpłyną na wielkość obrotów, ale na wynik całego roku nie powinno to mieć dużego wpływu – pociesza się Marek Andryszak, prezes TUI Polska. Przekonuje, że w tej branży ważna jest umiejętność minimalizowania ryzyka, to zaś zapewnia szeroka oferta wycieczek do różnych miejsc świata.
Większość biur stara się ratować proponując klientom nowe terminy lub zamianę miejsca wypoczynku. Wybór nie jest duży, głównie Wyspy Kanaryjskie. Takie rozwiązanie satysfakcjonuje mniejszość, bo to inny typ wypoczynku, no i cena wyższa, więc trzeba dopłacić różnicę. Kluczem do sukcesu w tej branży jest logistyka. Nie zapewnienie miejsc w hotelach, bo z tym nie ma problemów, ale zorganizowanie sprawnego i taniego transportu lotniczego.