Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Teraz Niemcy!

Niemcy otwierają rynki pracy. Co z tego dla Polski?

Plakaty z polskim hydraulikiem były żartobliwą odpowiedzią na lęki Francuzów przed zalewem taniej siły roboczej. Plakaty z polskim hydraulikiem były żartobliwą odpowiedzią na lęki Francuzów przed zalewem taniej siły roboczej. Paweł Krzywicki / Forum
Od maja ostatecznie otwiera się przed nami unijny rynek pracy. I kiedy jedni Niemcy boją się zalewu taniej siły roboczej, inni czekają na Polaków, którzy przyjadą, by ożywić gospodarkę. Zwłaszcza wschodnich landów. I nadzieje, i obawy wydają się nadmierne.
Polscy robotnicy na niemieckich polach. Niemcy woleliby naszych lekarzy i informatyków, ale ci wybierają Wielką Brytanię.KAISER/EASTWAY/Reporter Polscy robotnicy na niemieckich polach. Niemcy woleliby naszych lekarzy i informatyków, ale ci wybierają Wielką Brytanię.

Pod niemieckimi łóżkami” – taki tytuł nosi książka polskiej sprzątaczki ukrywającej się pod pseudonimem Justyna Polańska. Trafiła nawet do czołówki listy bestsellerów, publikowanej przez tygodnik „Der Spiegel”. Autorka opowiada o najbardziej odrażających nieczystościach, jakie znajdowała w domach swoich klientów, i o sposobie, w jaki traktowali ją niektórzy pracodawcy. Dla osób takich jak Justyna Polańska po 1 maja w zasadzie nic się nie zmieni. Nadal będą sprzątać w niemieckich domach i nadal będą to najczęściej robić na czarno. Ale i tak pełne otwarcie rynku pracy naszych zachodnich sąsiadów budzi dziś wielkie emocje.

Świadczą o tym choćby wyniki sondaży. Według ankiety przeprowadzonej przez instytut IMAS, prawie dwie trzecie Niemców twierdzi, że po 1 maja wielu mieszkańców nowych państw członkowskich, w tym Polski, przyjedzie do ich kraju w poszukiwaniu pracy. Prawie 70 proc. uważa, że będzie to miało negatywne skutki dla Niemiec, a tylko 16 proc., że pozytywne.

Jeszcze bardziej dramatyczne wyniki przynosi sondaż opublikowany przez „Welt am Sonntag”. Prawie trzy czwarte ankietowanych twierdzi, że Niemcy zaczną tracić pracę z powodu likwidacji ograniczeń dla Polaków, Czechów i innych obywateli krajów przyjętych do UE w 2004 r. Takie obawy podziela wiele osób z wyższym wykształceniem i dobrymi zarobkami.

Emigracja zarobkowa

Tych, którzy lepiej znają współczesne Niemcy, podobne wyniki badań nie mogą dziwić. To właśnie presja opinii publicznej sprawiła, że kolejne niemieckie rządy, wbrew radom wielu ekonomistów, maksymalnie wykorzystały siedmioletni okres przejściowy i dwukrotnie przedłużały restrykcje w zatrudnianiu obywateli nowych państw członkowskich. Ale Polacy nigdy z tego powodu nie rozpaczali.

Polityka 13.2011 (2800) z dnia 25.03.2011; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Teraz Niemcy!"
Reklama