Joanna Solska: – Krzysztof Jurgiel w imieniu Prawa i Sprawiedliwości domagał się odwołania Marka Sawickiego, ministra rolnictwa, między innymi za to, że zdrożał cukier. Zrobił pan zapasy?
Stanisław Żelichowski: – Nie, ta panika wkrótce się uspokoi. To typowa akcja spekulacyjna. Chciałbym jednak przypomnieć, że cukru brakuje m.in. z powodu ograniczenia jego produkcji w Polsce wskutek unijnej reformy rynku cukru. Nowe zasady ustalano, gdy ministrem rolnictwa był właśnie Krzysztof Jurgiel. Zamiast skutecznie zadbać o nasze interesy, obraził się i wyjechał z Brukseli… Tłumaczył mediom, że jego polska godność nie pozwoliła mu zostać. A ponieważ nieobecni nie mają racji, Polsce zmniejszono kwoty produkcji cukru o 200 tys. ton. Od tej pory jedziemy na drobnym deficycie. Podobnie zresztą jak cała Unia.
PSL też ma drobny deficyt. Z sondaży wynika, że możecie się nie dostać do parlamentu.
Na samo logo, czyli szyld PSL, zbieramy od 3 do 7 proc. wyborców. O reszcie decyduje jakość list wyborczych, ludzie, którzy są je w stanie pociągnąć. Najtrudniej będzie w okręgach, gdzie ludowcy od dawna nie mają już swojego posła, wyborcy stracili wiarę, że można to zmienić. Ale można, tylko trzeba się posunąć; zaprosić na listy bezpartyjnych profesorów, ludzi biznesu, miejscowe autorytety. Uważam, że wtedy możemy się otrzeć o wynik dwucyfrowy, to może być 9, ale także 11 proc. Ja w Olsztynie nie mogę mieć mniej niż 12 proc., bo przy gorszym wyniku PSL nie uzyska mandatu.
Uważa się, że bez względu na to, kto stworzy rząd, PSL się w nim znajdzie, jeśli znajdzie się w Sejmie. Jak pan sobie wyobraża przyszłą koalicję? Czy jest ktoś, komu na pewno powiecie „nie”, czy jak zawsze PSL będzie graczem obrotowym?