Wiosna to tradycyjnie okres większego zainteresowania kredytami. Prezenty komunijne, organizacja wesel, wyjazdy na majówkę czy wpłacanie zaliczek na letnie wczasy – wydatków z pewnością nam nie brakuje. Jednak dla instytucji finansowych kredyty konsumpcyjne to dziś spore wyzwanie. Oczywiście nadal chcą je sprzedawać, ale równocześnie pamiętają o błędach popełnionych przed kryzysem, gdy zbyt łatwo rozdawały pożyczki. Starają się zatem kusić promocjami, nie zapominając jednak o dokładnym sprawdzaniu wiarygodności potencjalnych klientów.
Osoby potrzebujące pieniędzy na większe zakupy mają w bankach do wyboru trzy podstawowe możliwości. Mogą zdecydować się na kartę kredytową, zaciągnąć kredyt gotówkowy bądź wykorzystać możliwość zadłużania się w rachunku osobistym. Warto poświęcić trochę czasu, aby dobrze przemyśleć wybór najkorzystniejszej oferty. Jeśli źle zdecydujemy, możemy stracić sporo pieniędzy.
Karta nie dla każdego
Triumfalny pochód kart kredytowych w Polsce został już powstrzymany, a ich liczba w ostatnich kwartałach systematycznie spada. Paradoksalnie to dobra wiadomość, bo nie każdy powinien posługiwać się takimi kartami. Na szczęście od dwóch lat banki zwracają już zdecydowanie większą uwagę, komu i na jakich zasadach zaoferować tę formę zadłużania się. Wymagane są stałe, udokumentowane dochody i to od ich wysokości zależy ustalany przez bank limit karty kredytowej. Jej podstawowa zaleta to tzw. okres bezodsetkowy, gdy otrzymujemy całkowicie nieoprocentowaną pożyczkę. Wynosi on zazwyczaj nie mniej niż 20 i nie więcej niż 50–60 dni od chwili dokonania zakupu (w zależności od momentu dokonania transakcji). Najwięcej czasu na spłatę należności mamy, gdy płatność kartą zostanie wykonana zaraz po zamknięciu poprzedniego okresu rozliczeniowego.