Świat wydobywa coraz więcej węgla i za parę lat ceny spadną. W tym samym czasie Polska i Unia Europejska nadal będą zwijać swoje górnictwo. Tak sprawnie zarządzanych spółek jak podlubelska Bogdanka, która zwiększa produkcję, a jednocześnie skutecznie obniża koszty, mamy w Europie niewiele. – Tani węgiel może zabić większość naszych kopalń – ocenia Mirosław Taras, prezes Bogdanki. Kopalnia weszła na giełdę w połowie 2009 r. Wyciągnęła z niej ponad 500 mln zł na inwestycje i rozwój. – My się uratujemy, ale na polskim rynku powstanie węglowa dziura.
Towar globalny
Wpływ na losy naszego górnictwa będą miały wydarzenia dziejące się tysiące kilometrów od Polski, np. w Mozambiku i mongolskim regionie Tavan Tołgoj. To tam, niemal w jednym kawałku, leży 10 mld ton dobrego węgla koksowego. Na głębokości od zera do trzystu metrów. Tak płytko, że można go niemal kopać łopatą. W takiej kopalni odkrywkowej tona węgla będzie kosztować 12–18 dol. (średni koszt wydobycia w polskich kopalniach głębinowych sięga już 100 dol.). Do granicy z Chinami jest 270 km, a do najbliższego portu Tianjin ok. 1700 km. Daleko stąd do rosyjskiego szerokiego toru, którym ten węgiel mógłby dojechać prawie do centrum Europy. Na razie w Mongolii brakuje infrastruktury transportowej, ale w ciągu paru lat zbudowana zostanie linia kolejowa do chińskiej Mongolii Wewnętrznej. Tym samym Mongolia stanie się głównym dostawcą węgla koksowego i energetycznego do Chin, a być może również Japonii, Tajwanu i Korei Południowej. Dzisiaj to najwięksi importerzy węgla na świecie. Kupują rocznie blisko 500 mln ton.
– Chiny zaczną kupować mniej węgla w Australii i Indonezji, co oznacza, że trafi on na rynek europejski – przepowiada Jarosław Zagórowski, prezes JSW.