Jarosław Kaczyński twierdzi, że TVN jest antypisowska. Członkowie tej partii kilka razy próbowali nawet stację bojkotować i nie przyjmowali zaproszeń. Bojkot jednak nie trwał długo. Nie da się odgrywać znaczącej roli w polskiej polityce i nie pokazywać w „Faktach” czy TVN24. W stacji mówi się, że jak kogoś przez tydzień nie zapraszają do TVN24, to sam dzwoni i pyta, czy może przyjść.
Mariusz Walter, gdy wspólnie z Janem Wejchertem zakładał ITI (holding stał się potem właścicielem TVN, która w 1997 r. dostała koncesję regionalną), dobrze wiedział, jak władza potrafi mieszać się do telewizji. Był przecież szefem Studia 2 w TVP za Macieja Szczepańskiego, głównego ideologa propagandy sukcesu Edwarda Gierka. Jego marzeniem było robić telewizję, do której władza się nie wtrąca. Dzięki Janowi Wejchertowi, a wkrótce potem Szwajcarowi Bruno Valsangiacomo, mógł je realizować już w nowej, kapitalistycznej Polsce. Podział ról był taki, że tamci dwaj zarabiali pieniądze, a Walter je wydawał.
– Zarówno ja, jak i zespół, chcieliśmy robić telewizję bardziej ambitną, zbyt ambitną – wspomina dziś Mariusz Walter. – To oznaczało kłopoty z zaadaptowaniem się do wymagań widzów.
A ci szybko przywołali właścicieli stacji do porządku. Drogi sprzęt na najwyższym światowym poziomie i imponującą siedzibę ITI wybudował za pożyczone pieniądze. Bez widzów tych kredytów nie udałoby się spłacić. Mariusz Walter rezygnował z własnych marzeń, ale nie obrażał się na rzeczywistość. Oddał władzę nad programem synowi. Piotr Walter został prezesem TVN w 2001 r.