Na zakończonych niedawno berlińskich międzynarodowych targach elektroniki użytkowej IFA firmy z całego świata chwaliły się osiągnięciami. Koncern T-Mobile reklamował się hasłem „wszystko wszędzie”, bo dzięki Internetowi, gdziekolwiek jesteśmy, możemy pozostawać w kontakcie z rodziną, znajomymi, swoim bankiem, robić zakupy, korzystać z informacji, przesyłać zdjęcia, bawić się, a nawet sterować poszczególnymi urządzeniami w domu.
Na setkach stoisk królowały najnowsze inteligentne telefony z dostępem do Internetu, czyli smartfony, robiące karierę tablety, e-książki, laptopy i wiele innych urządzeń opartych na internetowej technologii IP, czyli pakietowej transmisji danych. Dziennikarze wszystko notowali, fotografowali, filmowali, a potem biegli do biura prasowego, by swoje korespondencje jak najszybciej przesłać do redakcji, umieścić na stronach internetowych, blogach, na Facebooku czy Twitterze. I tu zaczynał się dramat, bo przeciążona lokalna sieć nie radziła sobie z nadmiarem danych – tekstów, zdjęć, filmów. Wszystko ślimaczyło się niemiłosiernie, wywołując irytację, bo kiedy sieć siada, cuda współczesnej elektroniki tracą sens.
Ta sytuacja dobrze jednak pokazuje, że w Internecie robi się tłoczno. Powstają kolejne urządzenia wykorzystujące nowoczesną technologię telekomunikacyjną, rodzą się kolejne usługi, tysiące firm przenoszą swą aktywność do Internetu, lawinowo rośnie liczba jego użytkowników. Już 25 proc. ludności świata korzysta z sieci.
– To się robi coraz większy problem w skali światowej – ocenia Tomasz Kulisiewicz, ekspert w dziedzinie telekomunikacji z firmy Audytel. – Przesył danych rośnie w tempie wykładniczym.