Najpóźniej ekonomiczny potencjał emerytów zauważyła reklama. Dominujący w tej branży młodzi ludzie do niedawna w ogóle nie dostrzegali osób powyżej 49 roku życia. Uważali, że – jeśli nawet mają one pieniądze – to o tym, na co je wydadzą, i tak zdecydują wnuki. Dlatego to do młodzieży adresowana była większość reklam. Młody bez dochodów wybierał model komórki, rodzice lub dziadkowie mieli odegrać tylko bierną rolę płatnika. To się zmieniło.
Dziś prawie wszyscy operatorzy telefonii komórkowej mają już w ofercie telefony dla seniorów, ale reklamy nadal nie do nich są adresowane. Mimo że obecnie najszybciej przybywa użytkowników komórek wśród osób po pięćdziesiątce. Jeszcze trzy lata temu w tej grupie wiekowej używało ich zaledwie 23 proc., obecnie – 54 proc. Niektóre modele, jak najnowszy firmy My Phone, wyglądem przypominają tradycyjny telefon stacjonarny. Mają proste menu oraz specjalny przycisk SOS, który łączy z numerem 112.
Teraz ocknęły się banki. Zauważyły, że stereotyp biednego emeryta nie przystaje do rzeczywistości. Otworzył im oczy raport Komisji Europejskiej, którego autorzy podkreślali, że na tle swoich europejskich kolegów polscy emeryci nie wyglądają wcale źle. Podczas gdy w Unii bieda zagraża co piątemu starszemu człowiekowi, u nas zagrożonych ubóstwem jest 8 proc. Dla instytucji finansowych istotna jest także wiarygodność kredytowa. Pod tym względem seniorów można ocenić wysoko – ich dochody na głowę są o wiele wyższe niż w młodych rodzinach obarczonych dziećmi.
Potwierdzają to coroczne badania budżetów domowych GUS. Emeryci mają też ustawowe gwarancje, że ich świadczenia każdego roku muszą rosnąć w tempie równym inflacji, powiększonym dodatkowo o 20 proc.