W supermarketach i hipermarketach, w wielkich galeriach handlowych i małych sklepach – tłok. Trwa gorączka świątecznych zakupów. Magia Bożego Narodzenia działa nawet na wydawałoby się bezduszne rynki finansowe. Analitycy rynkowi mówią o rajdzie Świętego Mikołaja, gdy w grudniu indeksy giełdowe nagle zaczynają piąć się w górę. Bo świąteczny optymizm skłania do zakupów nawet nieufnych i nerwowych inwestorów. Wielu branżom Święty Mikołaj przynosi cenne prezenty.
W ciągu grudniowych tygodni handel odnotowuje obroty, na jakie w pozostałych okresach roku musi pracować dwa, trzy miesiące. Producenci i dystrybutorzy elektroniki, zabawek, kosmetyków, biżuterii, wydawcy książek mają swoje najszczęśliwsze dni w roku. Nie mówiąc już o firmach z rynku żywności i alkoholi. To nie jest nasza wyjątkowa specjalność – tak działają święta w całej Europie. Ale tegoroczne będą szczególne, bo w wielu krajach skutki kryzysu finansowego są już na tyle odczuwalne, że wpłynęły na sposób obchodzenia świąt. U nas tego efektu na szczęście nie widać.
– Konsumpcja indywidualna jest wciąż na bardzo wysokim poziomie. W trzecim kwartale wzrost PKB wyniósł 4,2 proc., z czego spożyciu indywidualnemu zawdzięczamy 1,8 proc. Widać, że choć Polacy lubią narzekać, to realistycznie oceniają sytuację ekonomiczną. W czwartym kwartale zapowiada się jeszcze wyższy poziom konsumpcji – ocenia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan, członkini Rady Gospodarczej przy premierze.
Pasa zaciśniemy po sylwestrze
Ekonomiści przyznają, że tak wysoki wzrost PKB w ostatnim kwartale był dla nich miłym zaskoczeniem. Koniec roku zawsze sprzyja zakupom – zarówno tym choinkowym, jak i tym poważniejszym, wcześniej planowanym inwestycjom.