Z szermowaniem argumentami zdrowotnymi trzeba być ostrożnym, łatwo je bowiem podważyć. Polak, jeśli dociągnie do 65 lat, ma jeszcze przed sobą statystycznie 14,8 roku do przeżycia. Polka więcej – 19,1 roku. Niemcy żyją od nas dwa lata dłużej. Skandynawowie też są bardziej długowieczni. Okazuje się jednak, że na prawie 15 lat, które ma przed sobą statystyczny polski 65-latek, 6,9 roku spędzi on jeszcze w dobrym zdrowiu. Polka, choć średnią życia ma o wiele dłuższą, na dobre zdrowie może liczyć przez 7,5 roku po 65 urodzinach. Buntując się przeciwko dłuższej pracy – świadomie czy intuicyjnie – bronimy tych kilku lat, które jeszcze nie są starością i w czasie których obiecujemy sobie zrobić to wszystko, na co nie starczyło czasu przez kilkadziesiąt je poprzedzających. Zanim przyjdzie niedołężność i choroby.
Brzemię wieku zaczynamy odczuwać zwykle między 45 a 50 rokiem życia. Badani przez doktora Piotra Szukalskiego z Zakładu Demografii i Gerontologii Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, którzy przekroczyli 45 lat – tylko w 18 proc. określali swój stan zdrowia jako bardzo dobry. O złym mówi w tym wieku tylko niecałe 6 proc. Po sześćdziesiątce grupa bardzo zdrowych topnieje do niecałych 4 proc., zaś na zdecydowanie zły stan zdrowia skarży się już prawie 17 proc. W tym wieku o swoim zdrowiu najczęściej mówimy „dobre” lub „takie sobie”. W sumie tak określa je niemal 80 proc. badanych mężczyzn i kobiet. Najwyraźniej nie spodziewamy się więcej. Porzekadło przecież mówi, że po sześćdziesiątce jeśli budzisz się i nic cię nie boli, to najwyraźniej już nie żyjesz.
Ale tak naprawdę starzeć się zaczynamy już wcześniej.