Na zakończonym w Barcelonie World Mobile Congress – największej na świecie konferencji i targach firm z branży mobilnej telekomunikacji – zapowiedziano ostateczną śmierć telefonu komórkowego, a konkretniej przenośnej słuchawki do dzwonienia. Najwięksi operatorzy i producenci – m.in. Nokia, Samsung, LG, HTC, Sony czy słabo obecni wciąż jeszcze w Polsce Chińczycy z Huawei i ZTE – nie pozostawili żadnych wątpliwości. Komórka przepoczwarzyła się w smartfon, przenośne, multimedialne urządzenie telekomunikacyjne, non stop podłączone do Internetu, w którym możliwość wykonywania połączeń głosowych z innymi abonentami jest tylko jedną z wielu funkcji, niekoniecznie najważniejszą. – To system operacyjny i możliwość instalacji różnorodnego oprogramowania czyni je tak użytecznymi. Każdy może dostosować je do swoich potrzeb, podobnie jak komputer osobisty – tłumaczy fenomen smartfona Laurent Fournier, dyrektor w europejskim oddziale Qualcomm, amerykańskiej firmy produkującej m.in. procesory.
Smartfon ma być maksymalnie lekki (nie więcej niż 150 g) i płaski (nie więcej niż 1 cm grubości). Linia i kształt jest jedna, obowiązkowa w najbliższych sezonach: czarny prostokąt, lśniący z przodu ekranem dotykowym o bardzo wysokiej rozdzielczości. Płaskie, pozbawione klawiszy tabliczki różnią się na pierwszy rzut oka jedynie logo producenta i kolorem „ramki” oraz fakturą tylnej obudowy. Dlatego na razie podstawową decyzją przy wyborze smartfona, a co za tym idzie – również jego przyszłego zastosowania – pozostaje przekątna ekranu.
Odpowiednie calowanie
Większość producentów pokazywała na targach urządzenia z ekranami 4,3–4,5 cala (nazywane dla uproszczenia „telefonami”) lub urządzenia będące kopią iPada Apple, o przekątnej ekranu 9,7–10,1 cala („tablety”).